"Reakcja samolotu mogła zaskoczyć pilotów. Być może było tak, że nie mogli opanować maszyny" - tak o ewentualnych przyczynach katastrofy pod Częstochową mówi instruktor spadochronowy Krzysztof Przepiórka. Jak dodaje, nie można wykluczyć, że Piper miał duże problemy z silnikiem.

Krzysztof Przepiórka: Przyczyny wypadku mogą być różne. Mogła być to awaria silnika, mogło być to przeciążenie samolotu. Była wysoka temperatura a wtedy te procedury są inne. Przy takiej temperaturze ładunek musi być zdecydowanie mniejszy. Inaczej silniki pracują w bardziej ekstremalnych warunkach. Jednak jeżeli chodzi o część spadochronową to taka minimalna, bezpieczna wysokość skoku jest w granicach 200 metrów. Tam byli prawdopodobnie piloci tandemów ze swoimi podopiecznymi. W takim przypadku ta minimalna, bezpieczna wysokość skoku jest większa, ale sądzę, że ok. 200 metrów jeśli pilot przeszedłby do lotu poziomego, przynajmniej część z tych skoczków wtedy mogłaby się uratować. Jeżeli nikt nie wyskoczył, to znaczy, że nastąpiły gwałtowne reakcje samolotu, które mogły zaskoczyć pilotów. Być może nie mogli wyprowadzić maszyny do lotu poziomego.

Magdalena Gawlik: Samolotem nie lecieli sami amatorzy?

Podczas każdego takiego lotu jest instruktor spadochronowy, który decyduje o tym  czy wypuścić skoczków. A jeśli tak to w jaki sposób, w którym momencie. Poza tym tam byli jeszcze piloci tandemów. To są bardzo doświadczeni skoczkowie. Tutaj spokojny byłbym o ich profesjonalizm. To są osoby, które mają za sobą kilka tysięcy skoków.

Czyli mogło być tak, że jeżeli to byli doświadczeni skoczkowie to po prostu nie zdążyli zareagować?

Tak. Jest to prawdopodobne.