Tomasz Skory: Uważa pan dzisiejszy dzień za przełomowy?

Krzysztof Dzierżawski: No w retoryce rządu do tej pory dominowały takie nastroje bardzo silnego pesymizmu, katastrofy. Ze zdumieniem słucham tych informacji o pełnych optymizmu nastrojach rządu.

Tomasz Skory: Powinniśmy być zbudowani – to 600 kilometrów autostrad do 2005 roku, 130 tysięcy mieszkań rocznie…

Krzysztof Dzierżawski: No druga Japonia jednym słowem.

Tomasz Skory: Pan się uśmiecha z lekką ironią jak rozumiem.

Krzysztof Dzierżawski: Uśmiecham się z ironią, bo sytuacja gospodarcza jest naprawdę trudna. Być może ta taktyka, że kiedy nie ma chleba, powinna wystarczyć tylko obietnica chleba będzie na jakiś czas skuteczna, na dłuższy czas wydaje się jednak, że rząd nie ma żadnego pomysłu, żeby wyprowadzić gospodarkę z tego stanu kryzysu lub recesji…

Tomasz Skory: Ależ ma. To ponad 180 miliardów złotych zainwestowanych w infrastrukturę, co przyniesie miejsca pracy. Pieniądze będą pochodziły z Unii Europejskiej. Po części będą to kapitały prywatne, po części fundusze publiczne. Toż to jest pomysł, czy nie?

Krzysztof Dzierżawski: Wydaje mi się, że to raczej jest tylko pomysł na poprawienie własnego samopoczucia. Natomiast, co do pieniędzy z Unii Europejskiej, to są też tylko obietnice i raczej dość odległe w czasie. W najlepszym wypadku część tych środków, a i to nie w tej wysokości w jakiej sobie rząd wyobraził, może tutaj trafić w roku 2004. Własnych środków publicznych rząd nie ma.

Tomasz Skory: A na przykład Otwarty Fundusz Inwestycyjny?

Krzysztof Dzierżawski: Może zaciągać rząd długi, ale to się kończy źle, tak jak w Argentynie, a i w naszej własnej historii gospodarczej historii dług okazał się ciężarem, który w rozwoju gospodarczym bardzo przeszkadzał i echo tego starego długu też niedługo się pojawi. Polsce przyjdzie spłacać kredyty z lat ’70 w wysokości kilku miliardów dolarów w skali roku. Z drugiej strony słyszymy, że dziura w budżecie ogromna, trzeba pozyskiwać pieniądze i to ogromne, na te zaplanowane ogromne wydatki infrastrukturalne, ale na bieżącą działalność po prostu na spłacenie długu szpitali na zapłacenie nauczycielom i tak dalej. Wydaje mi się, że to jest po prostu chciejstwo, to co zaproponował tutaj rząd.

Tomasz Skory: Przedstawiciele rządu wielokrotnie podkreślali, także i dziś, że powodzenie planu w dużym stopniu zależy od polityki stóp procentowych prowadzoną przez Radę Polityki Pieniężnej. Czy według pana omawianie planu gospodarczego dzisiaj, w dniu obrad Rady Polityki Pieniężnej, która może te stopy obniży, a może nie, to nie jest jakiś nacisk na Radę?

Krzysztof Dzierżawski: Nacisk jest bezustannie.

Tomasz Skory: Ale ta forma nacisku jest szczególna – my dzisiaj ogłaszamy plan, jeśli wy jutro powiecie, że nie obniżacie stóp, to będzie na was.

Krzysztof Dzierżawski: No może tak być. Rada Polityki Pieniężnej pewno obliczy stopy procentowe, inflacja jest na tyle niska, że są powody, żeby w ślad za niską inflacją obniżyć obniżki stóp nominalnych.

Tomasz Skory: Spodziewa się pan obniżki rzędu 1 - 1,5%, czy tak jak chcą przedstawiciele rządu i koalicji rzędu 3%.

Krzysztof Dzierżawski: Rada Polityki Pieniężnej jest ostrożna, w grudniu zdaje się obniżyła o punkt czy półtora, teraz zdaje się obniży o kolejny punkt czy półtora i to będzie już tyle ile chce pan premier.

Tomasz Skory: A ta obniżka to będzie ustępstwo Rady pod naciskiem rządu, czy to będzie wyłącznie racjonalne działanie wynikające z efektów gospodarczych?

Krzysztof Dzierżawski: Chciałbym wierzyć, że to będzie działanie wyłącznie racjonalne i mam nadzieję, że tak właśnie będzie.

Tomasz Skory: A jednak wpłynie na wiarygodność Rady, czy też raczej spadek wiarygodności powinienem powiedzieć.

Krzysztof Dzierżawski: Nie wydaje mi się, żeby to było tak odbierane. Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że stanowczo przecenia się tą kwestię polityki pieniężnej, jeśli chodzi o poziom rozwoju gospodarczego. W latach, kiedy Polska cieszyła się znakomitą koniunkturą, tempo wzrostu gospodarczego było siedem procent, stopy procentowe były na chorendalnie wysokim poziomie. Pan premier Kołodko cały czas groził kierownictwu Narodowego Banku Polskiego, że ta sytuacja jest nie do wytrzymania, ale wysokie tempo wzrostu i wysokie stopy procentowe mogą ze sobą egzystować.

Tomasz Skory: Podobnie jak tradycje zapoczątkowane przez premiera Kołodkę.