W sylwestrową noc na szczycie Gubałówki w Zakopanem grasowali nożownicy. 6 osób, które zostały ugodzone nożem, powitały Nowy Rok w szpitalu. Wszyscy poszkodowani przeszli już operacje i na szczęście ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Poszło prawdopodobnie o dziewczynę - mówią zaatakowani na stoku Gubałówki uczestnicy sylwestrowej zabawy.

Bandyci atakowali w tłumie, który witał Nowy Rok na szczycie Gubałówki w pobliżu górnej stacji kolejki krzesełkowej na Szymoszkową. Przestępcy urządzili tam prawdziwą rzeź. Jeden z nożowników uderzeniem powalał ofiarę na ziemię, a drugi – kopał ją i dźgał nożem.

Jedną z ofiar musieli odszukać ratownicy TOPR. Zaatakowany mężczyzna był tak zamroczony alkoholem lub zszokowany całą sytuacją, że uciekł z miejsca zdarzenia. Toprowcy odnaleźli go niedaleko jednej z karczm w połowie stoku. Jak się okazało, mężczyzna miał dwie głębokie rany w klatce piersiowej. Gdyby nie pomoc ratowników, wykrwawiłby się. Lekarz Sylweriusz Kosiński, który udzielał pomocy napadniętym przez nożowników:

On prawdopodobnie pod wpływem szoku, stresu, się oddalił, zaczął schodzić lasem w dół stoku. W pewnym momencie już padł i tam go nasi ratownicy znaleźli, i został przetransportowany do karetki pogotowia. (…) Był wychłodzony i był w ciężkim szoku - powiedział radiu RMF FM Tomasz Witkowski, ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Jeden z rannych przeszedł skomplikowaną operację. Reporterowi RMF FM Maciejowi Pałahickiemu udało się porozmawiać z napadniętymi:

Policja cały czas poszukuje dwóch sprawców. Funkcjonariusze mają już portrety pamięciowe nożowników. Jeden jest atletycznej budowy – ma około 2 metrów wzrostu. Drugi jest trochę niższy – ok. 1,70 m.