Kilkanaście osób z Komitetu Obrony Szpitala w Krośnie pikietowało przed gabinetem dyrektora. Żądali dymisji Mariusza Kocoja. Szef krośnieńskiego szpitala im. Jana Pawła II jest w sporze z lekarzami. Medycy zapowiedzieli, że nie będą współpracować z dyrektorem placówki i nie podpiszą z nim żadnych umów. Mimo to na razie pacjenci nie będą ewakuowani.

Dziś lekarze mieli odpowiedzieć na pytanie, czy gdy wygaśnie im umowa o pracę, będą chcieli ją przedłużyć, podpisać nową czy zaczną pracować jako wolontariusze. Wszyscy odmówili współpracy z dyrektorem Kocojem. W sierpniu 118 skonfliktowanych z dyrekcją medyków złożyło wymówienia. 30 listopada kończą pracę w szpitalu.

Ewakuacji szpitala nie będzie

Pojawiło się więc widmo ewakuacji placówki. Dziś jednak dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Podkarpackiego w Krośnie zapowiedział, że placówka nie zostanie zamknięta, a ani dziś, ani w najbliższych dniach nie będzie ewakuacji pacjentów.

Jednocześnie Mariusz Kocój podkreślił, że wymówienia złożone przez lekarzy nie mogą być uznane. Dyrektor twierdzi, że są one w świetle prawa nieważne, dlatego medycy nie mogą odejść z pracy. Co innego mówią lekarze. Według nich wypowiedzenia są ważne, więc teoretycznie 1 grudnia nie muszą pojawić się w szpitalu. Zaznaczają jednak, że nie opuszczą pacjentów i nie zostawią ich bez opieki.

Podkreślają, że jeśli chodzi o współpracę z dyrektorem, to nie zmienili zdania. My z panem dyrektorem nie podpiszemy żadnych układów, żadnej umowy. Rezygnacja pana dyrektora z funkcji załatwi całą sprawę - mówią.

Także mieszkańcy chcą dymisji dyrektora

Z odwołania ewakuacji zadowoleni są mieszkańcy Krosna, choć uważają, że dyrektor powinien odejść. Współpracy dobrej tam nie będzie - twierdzą. Powinien odejść, bo tak powinien postąpić człowiek z honorem. Posłuchaj, co jeszcze usłyszał od nich reporter RMF FM Maciej Grzyb:

Z powodu konfliktu lekarzy z dyrekcją krośnieński szpital przed ponad tygodniem przestał przyjmować pacjentów na planowe zabiegi. Placówka przygotowuje się do trzymiesięcznego zawieszenia działalności. Napięcia w lecznicy powstały z chwilą wprowadzenia programu oszczędnościowego. Lekarze zarzucają dyrektorowi m.in., że nie pozwala placówce się rozwijać i ogranicza inwestycje w nowoczesny sprzęt. Według nich, łamane jest też ich prawo do szkoleń. Szef szpitala twierdzi natomiast, że wprowadzenie oszczędności i nowego systemu pracy było konieczne, by wyciągnąć placówkę z długów.