W polskich ambasadach i konsulatach nie zamykają się drzwi; ktoś traci stanowisko, ktoś inny zyskuje. Gwałtowne przyspieszenie w MSZ nastąpiło już w połowie zeszłego roku.

Jedni pakują walizki i wracają do Polski, na ich miejsce przybywają inni – muszą być o wiele cenniejsi, bo tym co wracają jeszcze nie minęły kadencje. Kto więc ich zastępuje i dlaczego?

Doniesienia o zbliżających się przedterminowych wyborach wywołały gorączkę wśród pracowników MSZ ściśle powiązanych z SLD. (...) Lewica zaczęła czuć się niepewnie i – jak zwykle w takich sytuacjach - zaczęła myśleć, co robić z tymi zasłużonymi ludźmi, towarzyszami swoimi, by oni w przypadku zmiany ustroju mogli znaleźć nowe zajęcie. No i zaczęło się tzw. czyszczenie stanowisk

ambasadorskich i nie tylko – mówi Andrzej Bober, publicysta i wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. A kolejka oczekujących jest długa, przecież wśród nich są nie tylko pracownicy MSZ-u, ale także posłowie i wysocy urzędnicy innych ministerstw - dodaje.

Nie pierwszy raz MSZ zapewnia swoim miękkie lądowanie. Tym razem za zgodą prezydenta akcją zawiaduje minister Cimoszewicz. Główny głos w tych naradach, które mają mianować tych nowych w ambasadach, mają przedstawiciele Kancelarii Prezydenta, współpracownik wywiadu PRL Andrzej Majkowski i jego dyrektor Zdzisław Rapacki - wymienia Bober.