W Krakowie w okolicy stopnia wodnego Dąbie na Wiśle wyłowiono ciało mężczyzny. Zwłoki znaleźli pracownicy zapory. Rzecznik prasowy małopolskiej policji Sebastian Gleń poinformował, że nie jest wykluczone, iż są to zwłoki zaginionego Piotra Kijanki. Według naszych informacji, wskazują na to zarówno wstępny rysopis, jak i ubiór. Ciało mężczyzny we wtorek zostanie przekazane do zakładu medycyny sądowej. Identyfikacji zwłok dokona także rodzina Piotra Kijanki.

Przy stopniu wodnym Dąbie w Krakowie strażacy wyciągnęli z Wisły zwłoki młodego mężczyzny. Jak ustalili nieoficjalnie reporterzy RMF FM - zarówno wstępny rysopis, jak i ubiór wskazują na to, że może to być poszukiwany od początku stycznia Piotr Kijanka.

Ciało mężczyzny zostanie przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej. Zauważyli je pracownicy stopnia wodnego Dąbie. Pływało ono tuż pod powierzchnią wody. Na co dzień jest to miejsce niedostępne dla mieszkańców.

To może być Piotr Kijanka, ale nie jest to powiedziane. Teraz będziemy weryfikować tożsamość - powiedział rzecznik prasowy małopolskiej policji Sebastian Gleń. 

Prokuratura nadal będzie prowadzić śledztwo i sprawdzać, czy mężczyzna sam spadł do Wisły, czy został do niej zepchnięty ze stopnia wodnego Dąbie. 

Ciało mężczyzny zostanie we wtorek przekazane do zakładu medycyny sądowej. Identyfikacji zwłok dokona także rodzina zaginionego w styczniu Piotra Kijanki.

Jak powiedział rzecznik prasowy małopolskiej policji Sebastian Gleń, w zakładzie medycy sądowej zostaną przeprowadzone oględziny i sekcja zwłok, przeszukanie ubioru. Będziemy sprawdzać, czy w kieszeniach znajdują się ewentualnie jakieś przedmioty, np. dokumenty, telefon komórkowy. Ponieważ cechy ubioru tego mężczyzny są zgodne z opisem ubrania Piotra Kijanki, będziemy prosić jego rodzinę o identyfikację. Jeśli rodzina nie rozpozna mężczyzny, to będziemy prowadzić czynności identyfikacyjne, w tym badania DNA - wyjaśnił rzecznik małopolskiej policji.

34-letni Piotr Kijanka w nocy 6 stycznia ok. godz. 23:36 wyszedł z jednej z restauracji na pl. Nowym w Krakowie i nie wrócił do domu na os. Dąbie ani nie nawiązał kontaktu z rodziną. Jego telefon przestał działać jeszcze w restauracji. Sylwetkę mężczyzny zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu - widać tam zaginionego, gdy przechodził ulicą Miodową, a następnie Starowiślną.

Kilka dni po zaginięciu mężczyzny do jego poszukiwań powołano specjalną grupę, złożoną z ekspertów komendy miejskiej i komendy wojewódzkiej policji w Krakowie. Strażacy przeszukiwali dno Wisły w Krakowie do stopnia wodnego Dąbie, a następnie od stopnia wodnego Dąbie do stopnia Przewóz. Zlustrowano ok. 25 km koryta rzeki, ale bez rezultatu.

W poszukiwaniach uczestniczyły także specjalne niemieckie psy tropiące, które nawet po tygodniu mogą odnaleźć ślad poszukiwanej osoby. Psy doprowadziły w rejon mostu Kotlarskiego. Jeden wskazał stojącą nad brzegiem ławeczkę, drugi doprowadził do brzegu Wisły. Innych tropów nie podjęły.

Obecność Piotra Kijanki w rejonie mostu Kotlarskiego potwierdzają świadkowie. Dwójka rowerzystów widziała w tym czasie mężczyznę o podanym rysopisie, jak szedł pod mostem Kotlarskim. Mężczyzna mógł tą trasą wracać nocą do domu po spotkaniu z przyjaciółmi na krakowskim Kazimierzu.

Jak mówiła mediom żona zaginionego mężczyzny, w restauracji na Kazimierzu świętowali razem z mężem i przyjaciółmi jej 30. urodziny. Ona wyszła jednak z restauracji nieco wcześniej. Media podawały, że małżonkowie są trzy lata po ślubie, mają dwuletniego synka i spodziewają się kolejnego dziecka.

(j.)