Coraz częściej w menu polskich restauracji można spotkać potrawy z żubra. Jest to zwykle pieczeń lub pasztet. Niektórzy jednak powątpiewają, czy na stół rzeczywiście trafia żubr... - pisze "Dziennik Polski".

Z całą pewnością na stoły nie trafiają żubry od nas - zapewnia Marek Świderski, nadleśniczy Nadleśnictwa Lasów Państwowych w Niepołomicach. Nasz ośrodek prowadzi hodowlę zamkniętą, pod ścisłą kontrolą, tutaj nie dokonuje się odstrzałów. Natomiast w Białowieskim Parku Narodowym, w największej w Polsce ostoi żubra, dokonywane są odstrzały tych zwierząt - dodaje.

Corocznie trwa przegląd, podczas którego kwalifikujemy do odstrzału żubry chore, osłabione lub niesprawne w wyniku wypadków - wyjaśnia Małgorzata Karaś, dyrektorka BPN. Jako Park Narodowy nie mamy możliwości sprzedaży mięsa z żubra na potrzeby zbiorowego żywienia. Najczęściej trafia ono do zamrażarek i jest wykorzystywane jako karma dla drapieżników w naszej puszczy.

Karaś przyznaje jednak, że niektóre odstrzelone żubry, odkupione w przeszłości przez jedną z firm, mogły trafić do właścicieli restauracji. W ubiegłym roku były to dwie sztuki, w tym roku ani jedna. Czy jednak we wszystkich lokalach, w których podaje się żubra, rzeczywiście jest to żubr? - zastanawia się dyrektorka BPN. I dodaje: Kiedyś w menu pewnej restauracji natrafiłam na „mielonego z żubra”, lecz tę propozycję potraktowałam z przymrużeniem oka.

Także rozmówca "Dziennika Polskiego" z Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku ma wątpliwości: Być może część dań, które mają być jakoby z żubra, przyrządzona jest ze spokrewnionego z nim bizona? Który z konsumentów na tym się zna i zechce sprawdzić?.

My na pewno podajemy prawdziwego żubra, mamy na to stosowne dokumenty - twierdzi kierownicza jednej z restauracji w Katowicach, w której menu znajdziemy potrawy z żubra.