"Koszty życia przewyższają mój dochód. I jak tu jeszcze coś odłożyć? Nie da się" - napisała jedna z internautek. 4 na 10 Polaków w ogóle nie oszczędza, bo nie ma z czego - wynika z badań przeprowadzonych przez Instytut Badania Opinii RMF FM.

Wczoraj pytaliśmy Was, na jak długo wystarcza Wam pieniędzy z pensji. Prawie połowa naszych internautów odpowiedziała, że w drugiej połowie miesiąca musi już zaciskać pasa. Co 10 osoba nie ma problemu ze związaniem końca z końcem, ale nic nie oszczędza. Tylko nieco ponad 20 proc. z Was potrafi odłożyć coś z pensji.

Pracuję za niecałe 1200 zł, studiuję zaocznie, do pracy dojeżdżam autobusem. Mieszkam z narzeczonym. Koszt studiów, dojazdów, rachunków, żywności przewyższa mój dochód. Z pensją narzeczonego ledwo starcza nam na życie. Rodziców nie stać, aby mi pomóc. I jak tu coś jeszcze odłożyć? Nie da się.
~mala_czarna

Wśród osób, które nie oszczędzają, ponad 40 proc. deklaruje, że chciałoby to robić, ale z trudem wiąże koniec z końcem. Coraz częściej oszczędzamy jednak na czymś. Najczęściej rezygnujemy z planowanych wakacji lub zakupu samochodu. W ciągu ostatnich lat z tych luksusów musiało zrezygnować odpowiednio 40 i 30 procent badanych. 5 procent musiało zrezygnować z zakupu lekarstw a 4 procent ze szkoleń i płatnych studiów.

Pochodzę z wielodzietnej rodziny. Jest nas siódemka w domu. Rodzice do dziś spłacają kredyty wzięte na życie, żeby przeżyć miesiąc. Nie ma szans, żeby coś odłożyć. Nawet jak teraz z bratem wspomagamy budżet rodzinny, nie da rady cokolwiek zaoszczędzić. Przy tak licznej rodzinie i tak ogromnych cenach, ledwo starcza na życie, no i spłatę kredytów...
~Ireth

40 proc. badanych uważa, że zaoszczędzić można jeszcze na alkoholu i papierosach. Jedna czwarta respondentów mówi, że na jedzeniu - kupując tańsze produkty lub nawet te same, ale w mniejszych ilościach. Co 10 badany jest zdania, że można oszczędzić na rachunkach - pilnując zużycia wody, prądu i gazu. Dla 5 procent badanych to nie tylko propozycja - to konieczność. Muszą oszczędzać na wszystkim, by kupić jedzenie.

Zapisywanie wydatków dobrą metodą na oszczędzanie

Czasem najprostszy sposób może uratować nasz domowy budżet. "Regularne zapisywanie wydatków pokazuje nam, gdzie uciekają pieniądze"- przyznała w rozmowie z reporterką RMF FM Barbarą Zielińską, pani Katarzyna. Kobieta najpierw wykorzystywała zeszyty, a teraz za pomocą programów komputerowych notuje ile wydaje. Ja miałam takie wrażenie, że gdzieś te pieniądze przeciekają mi przez ręce w ciągu miesiąca. Niby są, a okazuje się, że ich nie ma. To pozwoliło mi zobaczyć, co się z nimi dzieje - argumentuje.

Ja jestem osobą bardzo oszczędną. Mamy z mężem ponad przeciętne dochody, ale i tak zastanawiam się, co kupuję. Nie wydaję pieniędzy na bzdury. Nie kupuję alkoholu, papierosów i chipsów, a do pracy dojeżdżamy swoimi samochodami, ale potrafię odłożyć i to sporo. Stać nas na wakacje zagraniczne i inne fajne przyjemności. Trzeba wiedzieć, jak i na co wydać pieniądze, a nie tylko narzekać.
~Anna

Jeżeli wiemy gdzie jest dziura można ją załatać i ograniczyć wydatki. Można zweryfikować opłaty dodatkowe np. komórka. Poza tym można zrezygnować z telefonu stacjonarnego, jeżeli ktoś nie używa - mówi pani Katarzyna. Metoda zapisywania wydatków ma jedną wadę, by ją stosować trzeba być wyjątkowo systematycznym. W przeciwnym razie może być tak, że zapiski skończą się piątego dnia miesiąca, a pieniądze rozejdą się już w jego połowie.

To nie dlatego, że nie mamy z czego oszczędzać, ale dlatego, że nie potrafimy tego robić! Widzę to na przykładzie mojego brata. Zarabia 2 razy więcej niż ja i zawsze mu brakuje, a czasem pożycza ode mnie. Po prostu ma taką naturę, ile zarobi tyle wyda w miesiącu.
~Artur85

W USA działa firma, która uczy jak oszczędzać pieniądze

Założyły ją trzy siostry , które za 15 dolarów pokazują jak kupować rozsądnie. Rocznie można zaoszczędzić podobno przeliczając na złotówki ponad 15 tys. zł. W czasie lekcji, która trwa tylko półtorej godziny, siostry starają się przekonać, że nie warto wyrzucać reklam, które dostaje się do skrzynek. Trzeba je dokładnie przeanalizować a potem jechać na zakupy tam, gdzie jest taniej.

Jak przekonał się korespondent RMF FM Paweł Żuchowski w jednym z największych sklepów wyprzedażowych kilkadziesiąt kilometrów od Waszyngtonu zakupy robi wielu mieszkańców stolicy - właśnie dlatego, że jest taniej.