"Nigdy nie dawałem Slobodanowi Miloszeviciowi żadnych gwarancji bezpieczeństwa" - oświadczył wczoraj prezydent Jugosławii Vojislav Kosztunica. Tym samym zdementował plotki o tym, jakoby pół roku temu - w zamian za bezkrwawe przejęcie władzy - obiecał ówczesnemu dyktatorowi nietykalność.

Były serbski prezydent przebywa obecnie w belgradzkim więzieniu i czeka na decyzję na temat miejsca jego procesu. Wspólnota międzynarodowa domaga się postawienia Miloszevicia przed trybunałem w Hadze pod zarzutem zbrodni wojennych w Kosowie i Bośni. Aby mogło dojść do deportacji byłego dyktatora Parlament Federalny musi zmienić Konstytucję, przyjmując ustawę o współpracy z trybunałem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Projekt ustawy jest już wprawdzie gotowy, nie wiadomo jednak kiedy trafi pod obrady. Nie jest też do końca pewne, czy sami obywatele serbscy poprą wydanie Milosevicia Zachodowi. Nie chodzi tutaj o sympatię dla byłego prezydenta czy kwestię ewentualnych gwarancji bezpieczeństwa - Serbowie mają po prostu dość ulegania Zachodowi i sami chcą sądzić człowieka, który przez ostatnie dwanaście lat decydował o życiu i śmierci w Jugosławi.

foto EPA

00:05