Mieszkańcy Podkowy Leśnej pod Warszawą od ponad dwóch lat żyją w stresie. Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym pociągi Warszawskiej Kolei Dojazdowej muszą wydawać głośniejsze sygnały. Wszystko przez zaostrzone przepisy dotyczące bezpieczeństwa.

Od ponad dwóch lat życie kilkuset osób, mieszkających między stacjami Podkowa Główna i Wschodnia, zamieniły w ten koszmar donośne sygnały Warszawskiej Kolei Dojazdowej. To w trakcie porannego szczytu komunikacyjnego składy WKD co siedem minut przejeżdżają z hukiem obok kilkudziesięciu domów między stacjami Podkowa Główna i Wschodnia.

Najgorsze są składy nowego typu - skarży się reporterowi RMF FM mieszkanka Podkowy. Kolejowe syreny wyją nawet co kilka minut. Jest to koszmar. To jest odruch stresu, żołądek się kurczy, człowiek się robi nerwowy i nie może zasnąć - dodaje pani Hanna.

Nasz dziennikarz pytał w WKD, czy te głośne sygnały są konieczne. I jak się okazuje - maszyniści muszą trąbić, jeżeli dojeżdżają do niestrzeżonego przejazdu kolejowego. Maszynista prowadzący pojazd powinien dołożyć wszelkich dokładności, aby odpowiednio móc poinformować wszystkich uczestników ruchu drogowego - tłumaczy rzecznik WKD Krzysztof Kulesza. 

W Podkowie Leśnej są trzy niestrzeżone przejazdy kolejowe.

(j.)