„Mam takie wrażenie, że przekonanie o nieomylności panuje wśród tych, którzy rządzą Polską, co doprowadziło do tego, że Polska jest krajem podzielonym. To w efekcie zmierza do zguby, a przecież - naszym zadaniem - jest przywracanie Polsce braterstwa” – powiedział lider Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz na konferencji prasowej w Dobrzycy, po uroczystościach z okazji 51. rocznicy śmierci Stanisława Mikołajczyka. „Tylko naród, który posiada wspólnotę jest w stanie w trudnych momentach stawić czoła przeciwnościom. Jeżeli będziemy narodem podzielonym, to żadne wojska obrony terytorialnej nam nic nie dadzą" - dodał.

Zdaniem prezesa PSL, jest dużo analogii pomiędzy dzisiejszą sytuacją Polski a wydarzeniami w kraju w okresie międzywojennym, "kiedy Polska sanacyjna odrzuciła część społeczeństwa, w tym ruch ludowy i nie chciała współpracy, nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia, jakim był wrzesień 1939 roku".

Kosiniak - Kamysz nazwał proponowaną przez Prawo i Sprawiedliwość nową ordynację wyborczą nazwał "pięknie polukrowanym ciastem, które w efekcie jest zakalcem". Tym lukrem - jak powiedział - jest mowa o budżecie obywatelskim i transmisjach obrad rad gmin, propozycja wprowadzenia więcej uprawnień dla opozycji. Zakalcem zaś są zmiany w PKW.

W 1947 roku PKW przeprowadziła najbardziej sfałszowane wybory w historii Polski. A jaki był jej skład? - zapytał Kosiniak-Kamysz. Dwóch sędziów i sześć osób wybieranych w parlamencie. Teraz jest propozycja, żeby w PKW również było dwóch sędziów i siedem osób wybieranych przez parlament - odpowiedział. Oświadczył, że ta analogia pokazuje, że nie jest to dobry wzorzec dla III RP i wolnej Polski.

Jako przykład uzasadniający krytykę zmian w ordynacji Kosiniak-Kamysz podał też propozycję zlikwidowania jednomandatowych okręgów wyborczych.

PSL nigdy nie było wielkim orędownikiem JOW-ów, ale zostały wprowadzone i sprawdziły się szczególnie w małych gminach - tłumaczył. Dzięki temu dzisiaj każde sołectwo może mieć swojego reprezentanta w radzie. To jest dobrodziejstwo, które szczególnie dotyczy gmin wiejskich, gdzie, zanim wprowadzono JOW-y zdarzały się takie sytuacje, że z największej miejscowości pochodzili wszyscy radni, bo tak się rozkładały głosy i nikt z małego sołectwa nie miał szansy - dodał.

Lider ludowców przyznał, że jego partia ma też zastrzeżenia dotyczące ewentualnego wprowadzenia działającej wstecz zasady dwukadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

Gdyby zasada dwukadencyjności nie działała wstecz, to pewnie byłoby mniej tych wątpliwości, ale wciąż jest wątpliwość dotycząca niekonstytucyjności wprowadzenia takiego rozwiązania - powiedział Kosiniak-Kamysz. Dzisiaj, zgodnie z prawem, w wyborach nie może startować skazany prawomocnym wyrokiem i kłamca lustracyjny. Tak więc zrównywanie wieloletnich gospodarzy miast na równi z takimi ludźmi i pozbywanie ich prawa ubiegania się o mandat jest złe. To jest nie w porządku wobec tych, którzy przez wiele lat budują swoje małe ojczyzny, a suwerenowi odbiera się prawo do decydowania, kto ma kierować dana gminą - oświadczył. 


(mn)