Nową aptekę będzie mógł otworzyć tylko farmaceuta. Punkt będzie mógł powstać nie bliżej niż 500 metrów od już istniejącej i pod warunkiem, że na jedną aptekę w gminie przypada nie mniej niż 3 tysiące mieszkańców. To wszystko zakłada kontrowersyjny projekt grupy posłów PiS, którzy chcą ograniczyć rozwój sieci aptecznych. Projekt, po wielu miesiącach, trafił w końcu oficjalnie do Sejmu.

Według autorów projektu pacjenci zyskają, bo "zamiast kolejnej apteki w centrum, powstanie w końcu apteka na obrzeżach miasta". Po drugie przekonują, że pacjenci będą pod lepszą opieką, gdy aptekę będzie prowadził farmaceuta, a nie nastawiony na zysk i wciskanie niepotrzebnych leków przedsiębiorca. 

Przy siedmiu lekach przyjmowanych przez pacjenta ryzyko, że one ze sobą nie współpracują, a wręcz działają na własną niekorzyść, jest na poziomie 80 procent. A zatem każdy program lojalnościowy, każda reklama jest zbrodnią na pacjencie - twierdzi wiceszef rady aptekarskiej Marek Tomków. 

Ten projekt to zbrodnia pacjencie

Jan Zając z jednej z dużych sieci aptecznych odpowiada, że to jednak projekt posłów PiS jest zbrodnią na pacjencie: Będzie mniej aptek, przez to wzrosną ceny. Dla dobra pacjenta jest dostępność. Dostępność i cena. Pacjent jest biedny, ubogi, bardzo liczy pieniądze - podkreśla Jan Zając.

Projekt nie ma rekomendacji rządu, ale po cichu jest bardzo mocno wspierany przez Ministerstwo Zdrowia. 

(mal)