Za smażenie frytek czy ryb w wielokrotnie używanym, przypalonym tłuszczu posypią się gigantyczne kary. Ministerstwo Zdrowia wprowadza surowe przepisy, a Główna Inspekcja Sanitarna zapowiada kontrole - dowiedział się reporter RMF FM Piotr Glinkowski.

Wraz z wejściem w życie nowych przepisów ma nastąpić absolutna rewolucja. Do tej pory nie było na przykład żadnych regulacji dotyczących starego oleju, którym ociekały nasze frytki podane na talerzu. Teraz resort zdrowia precyzuje dopuszczalny poziom substancji szkodliwych wydzielających się podczas smażenia.

Nawet właściciel małej smażalni frytek będzie miał taką procedurę, że danego tłuszczu, przy określonej temperaturze smażenia, będzie mógł używać na przykład dwukrotnie, a nie wielokrotnie, jak to niestety bardzo często ma miejsce dziś - podkreśla Jan Bondar, rzecznik GIS.

Jak dodaje, od stycznia inspekcja rusza z akcją informacyjną. Później rozpoczną się kontrole w wielkich sieciach fastfoodowych, a następnie w mniejszych punktach gastronomicznych. Za smażenie w starym, cuchnącym i przede wszystkim szkodliwym oleju grożą kary nawet do 100 tysięcy złotych.

Nowe przepisy to między innymi pokłosie tegorocznych wakacji, podczas których dziesiątki razy informowano o skandalicznych zaniedbaniach w małej gastronomii.

Kontrole ruszą na początku przyszłego roku

Wszystkie kontrole, które przeprowadzi sanepid, będą niezapowiedziane. Prawo do wyrywkowego sprawdzania jakości żywności dają unijne przepisy. Wszystko po to, by nieuczciwi właściciele barów, którzy smażą frytki, ryby czy chińszczyznę w starym, szkodliwym tłuszczu, ponieśli konsekwencje. Inspektorzy będą sprawdzać, czy w oleju nie jest przekroczone stężenie szkodliwych substancji, takich jak związki polarne czy rakotwórczy akrylamid.