Koniec trwającego od ponad tygodnia strajku lekarzy w Szpitalu Zakaźnym w Toruniu. W poniedziałek protestujący zawarli porozumienie z dyrekcją placówki, co oznacza, że już we wtorek powrócą do normalnej pracy. Lekarze podkreślają jednak, że zgodzili się na znaczne ustępstwa.

Staraliśmy się o minimum tysiąc złotych podwyżki do pensji zasadniczej. W porozumieniu przyjęto kwotę dużo niższą, ale większą niż proponowane początkowo 10 procent, i wyższe stawki dyżurowe. Ustąpiliśmy i poszliśmy na duży kompromis - poinformowała przewodnicząca OZZL w szpitalu, Dorota Kasztelowicz.

Jak zapowiedziała natomiast dyrektor szpitala Elżbieta Strawińska, porozumienie zostanie przedstawione we wtorek wszystkim lekarzom, zatrudnionym w placówce. Jest więc nadzieja, że od wtorku szpital będzie już działał normalnie - dodała.

Strajkujący, którzy stanowią połowę wszystkich lekarzy szpitala, są zatrudnieni na umowach o pracę. Przez cały czas normalnie pracowali pozostali medycy - ordynatorzy i kierownicy, mający podpisane kontrakty.

Protestujący nie zgadzali się na proponowaną przez dyrekcję 10-procentową podwyżkę płac, którą przyjęły wcześniej związki zawodowe pielęgniarek i pracowników administracyjno-technicznych. Żądali wzrostu wynagrodzeń o tysiąc złotych.

Strajk był prowadzony w dni powszednie w godzinach od 7.00 do 14.35. Biorący w nim udział lekarze pełnili normalnie dyżury, za które otrzymywali wynagrodzenie na podstawie umów cywilnoprawnych. Do toruńskiego szpitala przyjmowani byli jednak w czasie strajku jedynie chorzy w nagłych przypadkach, a pacjentom ze skierowaniami na planowe leczenie wyznaczano inne terminy.

Krok do porozumienia uczyniono również w szpitalu w Bełchatowie w Łódzkiem. Po 15 dniach okupacji pielęgniarkom udało się wymóc na dyrektorze placówki 200 złotych podwyżki. To jednak nie kończy protestu, bowiem kobiety domagają się 300 złotych. Dyrektor podniósł stawkę po tym, jak pielęgniarki rozpoczęły okupację jego gabinetu.