ORP Kontradmirał Xawery Czernicki nie jest już okrętem dowodzenia jednego ze stałych zespołów NATO. Dziś o poranku w Portsmouth na południowym wybrzeżu Anglii oficjalnie zakończyła się półroczna misja polskich marynarzy. W poniedziałek mają wrócić do kraju.
Polscy marynarze mają ruszyć do Polski jutro (w czwartek) o poranku. W poniedziałek w Świnoujściu - porcie macierzystym okrętu - planowane jest oficjalnie powitanie Czernickiego i jego załogi.
Marynarze przyznają, że to była trudna misja. Pierwszy raz Polacy byli delegowani do grupy drugiej stałego zespołu sił obrony przeciwminowej NATO (SNMCMG2). Do tego od razu objęli w nim dowodzenie. Obszarem działania tego zespołu jest Morze Śródziemne i Czarne. Jak podkreślał przedstawiciel dowództwa komponentu morskiego NATO, największym wyzwaniem było wejście właśnie na Morze Czarne, przeprowadzeniem tam manewrów z marynarką rumuńską i szczególnie wejście do portu Odessa, spotkanie i wymiana doświadczeń z marynarką ukraińską. To jest akwen, na którym nie operujemy na co dzień. Nie współpracujemy też z marynarkami państw basenu Morza Śródziemnego, a tu przyszło nam nimi dowodzić - mówił RMF FM obecny na pokładzie Czernickiego komandor podporucznik Czesław Cichy, rzecznik polskiego kontyngentu wojskowego Czernicki.
Marynarze nie mówią szczegółowo o przeprowadzonych działaniach. Głównymi zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa żeglugi, kontrola i niwelowanie wszelkich zagrożeń związanych z minami morskimi. Dodatkowo chodziło o podkreślenie solidarności i obecności NATO w tamtym rejonie. Pod dowództwem Polaków było od 2 do 6 okrętów, między innymi z Włoch, Hiszpanii czy Niemiec.
Dowództwo przekazane zostało o poranku Brytyjczykom. Co ciekawe, uroczystość odbyła się na pokładzie słynnego żaglowca HMS Victory. Choć dziś to okręt muzeum odwiedzany przez setki tysięcy turystów, to wciąż jest okrętem flagowym Royal Navy, czyli brytyjskiej marynarki. Jednostka brała udział między innymi w Bitwie pod Trafalgarem w 1805 roku, a służył na niej słynny admirał Horatio Nelson.
APA
