Po referendum akcesyjnym powinien powstać rząd, mający większościowe poparcie - mówił wczoraj w wywiadzie dla telewizji Polsat prezydent Aleksander Kwaśniewski. Ta wypowiedź nie wróży dobrze premierowi Leszkowi Millerowi...

Od czasu, kiedy legła w gruzach koalicja SLD z ludowcami, rząd Millera nie jest większościowym. Każde głosowanie w Sejmie to pełna mobilizacja posłów Sojuszu oraz werbowanie naprędce tzw. politycznych outsajderów, gotowych na przelotne, polityczne romanse.

Wczorajsza wypowiedź prezydenta nie wróży dobrze premierowi Millerowi. Nawet jeśli za prawdziwe uznać tłumaczenie prezydenckiego ministra Dariusza Szymczychy, że głowie państwa chodziło o rząd większościowy dla wsparcia reform, a nie zmiany premiera, to podtekst jest oczywisty.

Kto może uczynić rząd większościowy realnym w Polsce? Przecież nie ten premier, który swoją większość w Sejmie zaprzepaścił - twierdzi Wiesław Walendziak.

Jednak nawet niechętny Millerowi politycy Sojuszu o szczegółach powstania rządu większościowego nie chcą mówić przed referendum. Józef Oleksy, spytany o ewentualnego koalicjanta, mówi: Widzę, ale na to będzie czas zaraz po referendum.

Platforma Obywatelska, PiS, czy LPR w grę raczej nie wchodzą. Samoobrona to dla SLD raczej za duże ryzyko. Jeśli jednak lewica jako koalicjanta ponownie widzi PSL, to może się przeliczyć. Ludowcy zaprzeczają jakimkolwiek układom. Przewrotnie zastrzegają jednak, że jeśli już mowa o odbudowie koalicji, to oczywiście bez Millera: To już jest całkiem negocjacyjne stawianie sprawy, na które teraz nie pora - odpowiada Józef Oleksy. Wygląda więc na to, że na negocjacje jednak przyjdzie pora.

FOTO: Archiwum RMF

16:30