Amber Gold zamieścił w internecie komunikat, z którego wynika, że spółka zostanie zlikwidowana. "Klientom należy się zwrot pełnej kwoty kapitału wraz z odsetkami naliczonymi do dnia wypowiedzenia umowy" - zapewnia spółka. Prawnicy mówią jednak, że gwarancji nie ma.

Cytat

Informujemy, że w dniu dzisiejszym, tj. 13 sierpnia 2012 r. zapadła decyzja o likwidacji spółki pod firmą Amber Gold Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Gdańsku
komunikat Amber Gold

W oświadczeniu jest przede wszystkim informacja, że wraz z rozpoczęciem likwidacji, spółka wypowie wszystkim klientom obowiązujące umowy. Firma zapewnia, że w związku z zerwaniem lokat przez Amber Gold, klientom należy się zwrot pełnej zainwestowanej kwoty wraz z odsetkami naliczonymi do dnia wypowiedzenia.

To oznaczałoby, że w przeciwieństwie do tych, którzy przestraszeni sami likwidowali lokaty, teraz klienci nie stracą ani złotówki, a nawet dostaną część obiecanych zysków. Wszystko oczywiście pod warunkiem, że Amber Gold ma w ogóle pieniądze na wypłaty. Nasz reporter próbował zapytać o to prezesa Marcina Plichtę, jednak jego telefon milczy.

Amber Gold w komunikacie zapewnia tylko, że o wypłacie środków będzie informować klientów listownie. Kiedy to jednak nastąpi - nie wiadomo. Wiadomo za to, że w poniedziałek zamknięte zostały wszystkie oddziały i punkty Amber Gold. Wszelkie pytania klienci mają natomiast kierować do Telefonicznego Biura Obsługi Klienta pod numerem 58 731 50 50.

Kolejna odsłona afery z Amber Gold w roli głównej

"Gazeta Wyborcza" poinformowała, że już w marcu małżeństwo Plichtów wydało 50 mln złotych z Amber Gold Sp. z o.o. na założenie nowej firmy - Amber Gold SA. Dziennik powołuje się na potwierdzenia przelewów gotówki, do których dotarł. Klienci "zwykłych lokat" nie będą mogli sięgnąć po te pieniądze - podkreśla gazeta.

W poniedziałkowej prasie pojawiły się też pytania o związki syna premiera z Amber Gold. Michał Tusk miał być twarzą medialną linii OLT Express - cytuje Marcina Pichtę tygodnik "Wprost". Według szefa Amber Gold, syn premiera sam zgłosił się do właściciela OLT z taką propozycją. Tusk przyznał, że skontaktował się z Plichtą, ale od pomysłu, by zostać promotorem przedsięwzięcia się odżegnuje. "Tusk przyniósł nam konkretną informację: ile Port Lotniczy w Gdańsku bierze od naszej konkurencji - Wizz Air za obsłużenie jednego pasażera" - wyznał na łamach "Wprost" Marcin Plichta. Tygodnik zamieścił fragmenty korespondencji mailowej między synem premiera a szefem Amber Gold i ówczesnym właścicielem OLT Express.

Opozycja: To także afera premiera

To nie jest tylko afera syna premiera, to jest także afera samego premiera - tak o całej sprawie mówi opozycja. Poseł Marcin Marcin Mastalerek z Prawa i Sprawiedliwości podkreślał, że premier ostrzegał syna korzystając ze swojej wiedzy, a nie ostrzegł innych Polaków.

To jest afera Donalda Tuska i Michała Tuska. Otóż sam syn premiera przyznał, że w czerwcu jego ojciec - premier Donald Tusk - odradzał mu współpracę z OLT Express, czyli musiał mieć jakieś wiadomości. Czy pochodziły one od służb specjalnych, powinno to zostać wyjaśnione. Powinno zostać wyjaśnione, dlaczego premier Donald Tusk ostrzegł przed pracą i współpracą z OLT Express swojego syna, a nie ostrzegł Polaków przed firmą OLT Express, nie ostrzegł Polaków przed firmą Amber Gold. Przecież już wówczas miał informacje na ten temat - mówił Mastalerek na konferencji prasowej.

SLD chce powołania komisji śledczej, która zajęłaby się działaniami prokuratury i sądów ws. spółki Amber Gold - zapowiedział szef SLD Leszek Miller. Przedstawił też założenia do projektu ustawy zwiększającej kontrolę nad instytucjami parabankowymi.

Nie możemy przejść do porządku nad działaniem organów wymiaru sprawiedliwości w tej sprawie. Zwłaszcza prokuratury, która kilkakrotnie umarzała postępowanie i przechodziła obojętnie w stosunku do sygnalizowanych patologii, a także sądów - skomentował.

Miller przekonywał, że sędziowie nie mogą rozstrzygać "we własnej sprawie", a "prokuratorzy nie mogą badać działalności swoich kolegów". Dlatego komisja śledcza pasuje tutaj jak ulał. Nie chodzi o zastępowanie wymiaru sprawiedliwości, a o ich sejmową kontrolę - argumentował.

Co teraz z klientami Amber Gold?

Niestety, klienci Amber Gold muszą teraz liczyć na dobrą wolę prezesa Amber Gold Marcina Plichty. A to jest bardzo ryzykowane, bo człowiek, który ma już na koncie kilka wyroków za oszustwa finansowe, w przeszłości - jak wynika z dokumentów sądowych i relacji świadków - nie spłacał swoich klientów, pomimo nakazu sądowego.

Na razie nie wiemy, w jakiej formie Amber Gold zostanie zamknięta. Nie wyjaśnia tego bowiem lakoniczne w tej kwestii oświadczenie na stronie firmy. Z prawnego punktu widzenia najlepiej byłoby, gdyby była to upadłość likwidacyjna. Eksperci wyjaśniają, że powinni o to wystąpić klienci. Może to zrobić każdy, nawet samodzielnie i będzie tutaj występował w pozycji wierzyciela. Dzięki złożeniu wniosku o upadłość spółki do Amber Gold wszedłby sąd i natychmiast zabezpieczył cały majątek.

Jeżeli w toku postępowania upadłościowego, czy najbliższych czynności, okaże się, że majątek został ostatnio, czy w międzyczasie, w jakiś sposób uszczuplony czy jakieś transfery pewnych środków finansowych nastąpiły na rzecz innych osób czy osób trzecich, będzie można wnosić o uznanie tych czynności za bezskuteczne - tłumaczył Jacek Świeca, radca prawny z Business Centre Club. To na pewno skuteczniejsze rozwiązanie niż czekanie lub składanie pozwu zbiorowego.

Będzie zbiorowy pozew przeciwko Skarbowi Państwa

Jedna z warszawskich kancelarii prawnych przygotowuje pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa w imieniu pokrzywdzonych klientów Amber Gold. Adwokaci będą domagać się odszkodowań za zaniechania instytucji państwowych, takich jak prokuratura, sąd i Komisja Nadzoru Finansowego.

Prawnicy podkreślają, że KNF niedostatecznie informował o zastrzeżeniach do działalności Amber Gold. Komisja zamieściła ostrzeżenie na swych stronach internetowych, ale większość klientów spółki nie korzysta na co dzień z internetu. Nie zadziałała również prokuratura, mimo informacji że łamane są przepisy karne prawa bankowego.

Tysiące skarg klientów

O Amber Gold zrobiło się głośno kilka tygodni temu, kiedy problemy finansowe zgłosiły tanie linie lotnicze OLT Express. AG było ich głównym udziałowcem. Pod koniec lipca spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji. Powodem - jak informował parabank - było zablokowanie przychodów ze sprzedaży biletów OLT przez operatora płatności.

Spółka informowała jednak, że jest w dobrej kondycji finansowej, co miało być wkrótce potwierdzone w audycie przeprowadzanym przez zewnętrznego biegłego rewidenta. Dotychczas jednak nie podano wyników audytu. Tymczasem klienci Amber Gold, których jest ponad 50 tysięcy, zaczęli skarżyć się, że nie mogą wypłacić należnych im pieniędzy z wygasłych lokat.

Komisja Nadzoru Finansowego umieściła Amber Gold na tzw. liście ostrzeżeń publicznych, ponieważ ma wątpliwości, czy spółka nie wykonuje czynności bankowych bez licencji. Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 roku. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.

Polskie prawo gospodarcze dziurawe jak sito

Marcin Plichta właśnie z powodu braku skutecznych zapisów prawa był w stanie założyć wielką firmę parabankową i nie ponosił żadnych konsekwencji lawirowania między przepisami.

Prezes Amber Gold był w przeszłości wielokrotnie karany za oszustwa finansowe. Zgodnie z artykułem 18. Kodeksu Spółek Handlowych Marcin Plichta przez 5 lat nie miał prawa kierować żadną firmą. Nie przeszkodziło mu to jednak w założeniu firmy. Jak się okazuje, nie grozi za to żadna kara. Poza tym sądy rejestrowe nie miały obowiązku sprawdzania jego historii.

Druga dziura w prawie dotyczy majątku Amber Gold. Nie wiemy co posiada firma, bowiem jej zarząd - wbrew prawu - nie składał w sądzie sprawozdań finansowych. Mógł tego nie robić, bo grozi za to grzywna o zawrotnej wysokości tysiąca złotych.

Polskie państwo nie zdało egzaminu?

Polskie państwo nie zdało egzaminu ze skutecznego egzekwowania prawa - przyznał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM profesor Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. Jego zdaniem, w aferze Amber Gold jak w soczewce skupiła się zła organizacja pracy prokuratorów i brak wystarczających pieniędzy. Prokuratorzy zajęli się tą sprawą na poważnie dopiero, gdy stała się ona medialna i było już za późno na reakcję.

Według Ćwiąkalskiego, podstawowym błędem było skierowanie sprawy Amber Gold do zwykłej prokuratury rejonowej. Tam wpływ spraw przypadających na jednego prokuratora sięga 30, czasem 40 spraw - skomentował profesor Ćwiąkalski.

Dodał, że większość prokuratorów nie ma specjalistycznej wiedzy i pieniędzy na wynajęcie solidnych ekspertów. Często prokuratury powołują jako biegłych byłych np. głównych księgowych małych firm jeszcze z okresu PRL-u. Dzisiaj są to panowie, panie na emeryturze - wyznał.

Tacy eksperci nie mają rozeznania w nowoczesnych systemach finansowych i dlatego od ponad dwóch lat nie byli w stanie prześwietlić Amber Gold. Z tego też powodu klienci spółki tracą swoje pieniądze.