Policja w konflikcie z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Chodzi o dostęp do baz danych z informacjami od tajnych współpracowników policji - dowiedział się "Dziennik". CBA chciałoby dostawać te informacje z pominięciem przewidzianej procedury. Nie możemy ryzykować życia naszych źródeł - tłumaczy się Komenda Główna Policji.

Źródłem konfliktu jest najcenniejsza baza danych polskiej policji, tzw. system meldunku informacyjnego. Do SMI trafiają informacje zdobywane od policyjnych współpracowników ulokowanych w świecie przestępczym - wyjaśnia gazeta.

Na mocy umowy szefa CBA Mariusza Kamińskiego z komendantem głównym policji, obydwie służby mają ze sobą współpracować. Żeby jednak agenci CBA mogli skorzystać z bazy danych musi się na to zgodzić szef policji lub osoba przez niego upoważniona. Mamy sygnały, że agenci CBA łamią umowę i chcą zdobywać te informacje na siłę od naczelników wydziałów lub nawet komendantów wojewódzkich - mówi jeden z rozmówców "Dziennika" z policji. Według informacji gazety, takie sytuacje miały miejsce w Katowicach i Gdańsku.

Po kilku incydentach doszło do spotkania między szefem śląskiego CBA Tomaszem Milewskim i komendantem wojewódzkim policji Zbigniewem Stawarzem. Ten ostatni ostrzegł, że jeśli sytuacja się powtórzy, poinformuje prokuraturę - wyjaśnił rozmówca "Dziennika". Wcześniej agenci śląskiego CBA mieli żądać właśnie od policjantów dostępu do SMI. Nie chcieli jednak, aby pozostawały po ich zainteresowaniu ślady.

Podobna sytuacja miała miejsce w Gdańsku. Tam agenci CBA również usłyszeli od policjantów, że nie dostaną interesujących ich informacji. Agenci CBA bronią swoich metod, twierdząc, że obawiają się dekonspiracji.