Lista świadków sejmowej komisji hazardowej wydłużyła się do 70. Na przesłuchanie ich wszystkich posłowie mają zaledwie dwa miesiące. To jednak nie jest jedyny kłopot śledczych, bo okazuje się, że komisja może zostać bez ekspertów.

Zasiadający w komisji posłowie jednogłośnie przyjęli listę świadków zgłoszonych przez Jarosława Urbaniaka z PO. Znaleźli się na niej m.in. szef kancelarii premiera Tomasz Arabski, politycy SLD Jerzy Jaskiernia i Anita Błochowiak, były wicepremier w rządzie PiS Ludwik Dorn i Adam Lipiński z PiS.

Tymczasem komisji nadal brakuje ekspertów. Powinno być ich pięciu, ale na razie jest tylko jeden i to jeszcze budzący duże kontrowersje. Do zarzutów, że Waldemar Gontarski pisał ekspertyzy dla Totalizatora Sportowego, dziś doszły wątpliwości, czy aby na pewno jest ekspertem. Espertem komisji ma być ktoś, kto jest przedstawiany jako wybitny prawnik, kto jest doktorem nauk humanistycznych, a jak się okazuje z dokumentów, prawo ukończył dwa lata temu i na dodatek na prywatnej uczelni - mówi poseł SLD Bartosz Arłukowicz.

Jednak przewodniczący komisji Mirosław Sekuła wychodzi z założenia, że lepszy jest ten ekspert niż żaden. Chętnych szuka wszędzie, ale prawnicy boją się przyjąć jego propozycję, bo – jak twierdzą – to komisja wysokiego ryzyka. Reporterowi RMF FM Mariuszowi Piekarskiemu Sekuła też zaoferował posadę eksperta: Czy pan jest prawnikiem, który ma dobre doświadczenie prawnicze. Jeśli tak, to bardzo pana proszę, niech pan się zgodzi łaskawie być ekspertem naszej komisji.