Zbigniew Herbert nie był współpracownikiem SB – mówi w rozmowie z RMF FM dr Małgorzata Ptasińska z IPN. Jednocześnie dziwi się publikacji tygodnika „Wprost” – w gazecie znalazł się artykuł „Donos Pana Cogito”.

Dr Ptasińska przypomina, że akta SB dotyczące Zbigniewa Herberta zostały opublikowane już w ubiegłym roku. - Te dokumenty są wydane ze wstępem pani Katarzyny Herbertowej, z przypisami, z całym aparatem krytycznym. My pokazujemy próby nawet nie rozpracowania, ale rozmów z Herbertem. Nie ma mowy o jakiejkolwiek kolaboracji, o jakiejkolwiek współpracy. Herbert nie był tajnym współpracownikiem, te dokumenty mówią same za siebie - przekonuje w rozmowie z RMF FM.

IPN wyjaśnia, że te rozmowy Herbert bardzo przeżył, o czym pisał w listach do swoich przyjaciół, w tym do Czesława Miłosza. Z doktor Małgorzatą Ptasińską rozmawiał Bogdan Zalewski:

„Wprost”: Herbert – cenny informator bezpieki

To reakcja na publikację tygodnika „Wprost”, który w tekście zatytułowanym „Donos Pana Cogito”, a nawiązującym do słynnego herbertowskiego bohatera, ukazuje poetę jako cennego informatora peerelowskiej służby bezpieczeństwa. Zdaniem tygodnika, od poety żądano m.in. analiz sytuacji wewnętrznej w Republice Federalnej Niemiec oraz działalności radia Wolna Europa.

Wedle autora artykułu, Herbert miał donosić na środowisko polskiej emigracji na Zachodzie. Jego kontakty z SB miały się rozpocząć w 1967 roku i trwać przez 3 lata. W artykule czytamy, że Herbert zawsze odmawiał przyjęcia pieniędzy, a kontaktował się z bezpieką, by mieć paszport i możliwość poruszania się po Europie.

Pytanie o przeszłość Herberta nie jest nowe

Doniesienia na temat Zbigniewa Herberta brzmią sensacyjnie, nie są jednak niczym nowym. Zarzut współpracy z SB pojawił się już kilka lat temu. Niedawno próbę zwerbowania poety opisali w „Zeszytach Historycznych” historycy IPN-u. Opublikowana została także teczka poety. Wynika z niej, że Zbigniew Herbert kilka razy spotkał się z oficerami SB i z nimi rozmawiał.

Jednak tezie, że poeta współpracował z bezpieką, zaprzecza zarówno dr Ptasińska z IPN, jak i Andrzej Franaszek, szef działu kultury w „Tygodniku Powszechnym”. - Z całą pewnością nie można tego sprowadzić do Herberta jako słabego człowieka, który donosi na kolegów. Niczego takiego w tych materiałach nie ma. Jest to zapis jakiejś gry, w której Herbert trochę przegrywał, ale zdecydowanie bardziej zwyciężał i klęski nie poniósł - mówi w rozmowie z RMF FM Andrzej Franaszek.

Także Grzegorz Majchrzak z IPN-u, autor opracowania na temat operacji „Bem”, potwierdza, że Herbert nie był agentem. - Z autorem artykułu rozmawiałem w zeszłym tygodniu. Tłumaczyłem mu przez kilkanaście minut jak chłop krowie na miedzy, że Herberta nie można traktować jako agenta, i dlaczego tego nie można robić - powiedział w rozmowie z Katarzyną Sobiechowską-Szuchtą.

To nieprawdziwe doniesienia - tak profesor Jacek Trznadel ocenia artykuł tygodnika „Wprost”. Krytyk literacki i bliski znajomy poety w rozmowie z radiem RMF FM ocenił kontakty Herberta z SB jako narzucone przez bezpiekę: Zbigniew należał do pozerów i w każdej sytuacji nawet jak znalazł się wśród tych – powiedziałbym – rzezimieszków, którzy byli o wiele poniżej jego intelektualnego pułapu, to także rozmawiał z nimi tak, że mógł się tym dobrze bawić. Ale w końcu bardzo mu to dolegało i pisze, że jakby na siłę przerwał te kontakty, które były kontaktami narzuconymi. Przecież każdy z ludzi, którzy coś robili w literaturze w tamtym czasie miał te kontakty. Ja też je miałem.

Warto też przypomnieć, że SB sama zrezygnowała z kontaktów ze Zbigniewem Herbertem. A poeta nie ukrywał tego, że z nią rozmawiał - wspominał o tym np. w listach do Czesława Miłosza.