8 osób zginęło a 20 zostało rannych we wczorajszym zamachu w Izraelu. Palestyński kierowca staranował ludzi stojących na przystanku autobusowym. Jest to najtragiczniejszy zamach od 1997 roku, kiedy to zginęło 16 Izraelczyków i 2 palestyńskich zamachowców.

Do zamachu doszło wczoraj przy południowej szosie wylotowej z Tel Avivu niedaleko miejscowości Holon. W pobliżu znajdują się przystanki autobusowe i specjalny przystanek dla podróżujących autostopem żołnierzy. Prowadzony przez Palestyńczyka autobus po przejechaniu skrzyżowania nagle przyśpieszył i staranował stojących na poboczu cywili i wojskowych. Za kierownicą autobusu należącego do izraelskiej firmy Egged siedział 35-letni kierowca arabski z Gazy, który co rano od 5 lat odwoził palestyńskich robotników do pracy w centralnym Izraelu. Po zamachu terrorysta usiłował uciec, ale zderzył się z ciężarówką i został ujęty. Zginęło co najmniej osiem osób, kilkanaście jest rannych. Lekarze określają stan rannych trzech osób jako bardzo ciężki. To ohydna zbrodnia - powiedział ustępujący premier Izraela Ehud Barak zarządził natychmiastową i całkowitą blokadę Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu: "Zrobimy wszystko by osoby odpowiedzialne za ten zamach, zarówno jego zaplanowanie jak i przeprowadzenie zostały ukarane" – powiedział Barak. Władze Autonomii muszą wznowić zwalczanie terroru w przeciwnym razie same zapłacą cenę dalszej eskalacji - ostrzegli izraelscy wojskowi. Premier-elekt Ariel Szaron obarczył Jasera Arafata odpowiedzialnością za masakrę, co może być zapowiedzią akcji wojskowej na szeroką skalę. Tymczasem przebywający w Turcji Arafat określił zamach jako zwykły wypadek drogowy.

Zdaniem przedstawicieli izraelskiego rządu wczorajszy zamach mógł być odwetem za atak izraelski, w którym zginął jeden z członków elitarnych sił ochrony Jasera Arafata. Palestyńczycy zapowiedzieli wtedy zemstę. Według palestyńskiego ministra sprawiedliwości Freiha Abu Medeina odpowiedzialność za to, co wczoraj się stało ponoszą wyłącznie izraelskie władze, gdyż - jak się wyraził - "przemoc rodzi przemoc": "A czego innego można było się spodziewać? Po akcji następuje reakcja. To proste. Izrael wypowiedział prawdziwą wojnę Palestyńczykom. Jak mamy się bronić? Nadszedł czas by wprost powiedzieć Izraelowi - zakończcie okupację, powstrzymajcie przemoc, zakończcie wojnę. To moje przesłanie do władz Izraela - nie musi być więcej ofiar po żadnej ze stron" – powiedział Medein. Jak poinformowała izraelska telewizja publiczna Palestyńczycy postawili swoje siły zbrojne i policję w stan gotowości bojowej w obawie przed zbrojnym odwetem za zamach niedaleko Tel Awiwu.

Rzecznik Hamasu w Gazie zapowiedział dalsze tego rodzaju ataki w najbliższym czasie. W trwających od końca września ubiegłego roku izraelsko-palestyńskich starciach zginęło już ponad czterysta osób, w większości Palestyńczyków. Stanowczy sprzeciw przeciw takim działaniom wyraził prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush. "Zadzwoniłem do premiera Ehuda Baraka, by wyrazić kondolencje rodzinom ofiar i całemu narodowi izraelskiemu. Ten tragiczny krąg przemocy ataków i odwetów pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami powinien się skończyć" - apelował amerykański prezydent. Władze Izraela wezwały społeczność międzynarodową, by wywarła presję na palestyńskiego lidera Jasera Arafata i zmusiła go do wstrzymania terroru.

foto EPA

22:00