Kolejki do okulistów i dermatologów są krótsze. Ale pacjenci wcale nie leczą się częściej u lekarzy rodzinnych - jak planował w reformie minister zdrowia, lecz zostali w domu, bo nie wiedzą, gdzie szukać pomocy lub kurują się prywatnie - pisze "Metro".

Od stycznia do okulisty i dermatologa potrzeba skierowania od lekarza rodzinnego. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz wprowadził te utrudnienia, by skrócić kolejki w poradniach specjalistycznych. 

Z informacji, które zebrało "Metro" w takich poradniach w całym kraju wynika, że kolejki są nieco krótsze. Jednak osoby, które z nich zniknęły, wcale nie pojawiły się tłumnie u lekarzy rodzinnych. 

Takich pacjentów jest zwykle u naszych lekarzy kilku dziennie - mówi szef Porozumienia Zielonogórskiego dr Jacek Krajewski. Podobnie widzi to szefowa Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia dr Bożena Janicka.

Wg Janickiej i Krajewskiego pacjentów nie widać ani w poradniach, ani u nich w gabinetach, bo na razie są zagubieni i nie potrafią jeszcze poruszać się w nowych zasadach. Część przeszła do prywatnych gabinetów. W stolicy w części medycznych sieciówek trudno o termin u okulisty w najbliższych tygodniach - zauważa "Metro".