Czy Centralne Biuro Śledcze inwigilowało imprezę Sojuszu Lewicy Demokratycznej? Tak uważają posłowie SLD. Minister spraw wewnętrznych i Policja potwiedzają, że obserwowali miejsce, gdzie odbywała się impreza, ale chodziło im o przestępców z Pruszkowa.

W środku czy na zenątrz?

Wczoraj odbyło się zamknięte posiedzenie Sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych, ponieważ posłowie SLD twierdzą, iż mają dowody, że Centralne Biuro Śledcze inwigilowało zamkniętą imprezę Sojuszu Lewicy Demokratycznej na podwarszawskiej strzelnicy w maju tego roku. "Czy 21 maja na zamkniętym terenie Akademii Obrony Narodowej, gdzie odbywała się impreza SLD za zaproszeniami reglamentowanymi, miała miejsce przez CBŚ tajna inwigilacja tej imprezy?" - zapytał na początku komisji poseł SLD Janusz Zemke. Minister Spraw Wewnętrznych i Komendant Główny Policji potwierdzają, że obserwowali miejsce, gdzie odbywała się impreza - ale nie chodziło im o polityków lewicy, lecz o przestępców z Pruszkowa: "CBŚ prowadziło "obserwację zewnętrzną" imprezy Sojuszu, bo miało informacje, że na imprezie pojawić się może groźny bandyta z gangu pruszkowskiego." - powiedział szef policji Jan Michna. Komendant Główny Policji kilkakrotnie, kategorycznie zaprzeczył, jakoby policjanci wchodzili do środka, na teren spotkania. Mimo nalegań posłanki Danuty Waniek z SLD, Michna nie chciał powiedzieć, o kogo policji chodziło. Wyjaśnił tylko, że była to osoba wcześniej karana. Posłowie SLD uważają z kolei, że policja była również w środku i inwigilowała SLD. Jakie mają na to dowody? Są to zeznania oficera Centralnego Biura Śledczego, zdjęcia i raporty – wśród nich takie rozpoczynające się od sygnatury 00, czyli ściśle tajne. Posłowie SLD twierdzą, że oficerowie CBŚ obserwowali i dokumentowali przebieg imprezy wewnątrz budynku także wtedy, kiedy mieli pewność, że żaden gangster się na niej nie pojawi. To właśnie mógłby być dowód na inwigilację lewicy, a nie na tropienie przestępców. To kłamstwo - twierdzili minister Marek Biernacki i komendant główny Jan Michna. Niespodziewanie Zbigniew Siemiątkowski z zanadrza wyciągnął zdjęcie ze słynnej imprezy, na którym rzekomo zostali uwiecznieni policjanci. Minister Marek Biernacki nie dowierzał do samego końca: "Co to za zdjęcia? (...) Z jakiej imprezy? Żaden z nas nikogo tam nie poznał.(...) Nie wiemy skąd były te zdjęcia. To jakaś paranoja”. Komisja zakończyła obrady bez żadnych wniosków. SLD nadal zarzuca ministrowi kłamstwo i inwigilacje. Minister Marek Biernacki twierdzi zaś, że to lewica próbuje uwikłać policję w rozgrywki polityczne.

Zemke śledczy

Kilka tygodni temu poseł Zemke po raz pierwzy mówił o rzekomej inwigilacji polityków lewicy przez UOP. Z początku twierdził, że w inwigilowane SLD miałyby być zamieszane - oprócz policji - m.in. UOP i urzędnicy Ministerstwa Finansów. Potem mowa była już tylko o CBŚ. Politycy SLD sugerowali wówczas też, że w całej sprawie chodziło o prowokację - o próbę skompromitowania polityków Sojuszu. Sprawą w listopadzie zajmowała się też sejmowa speckomisja. "Podczas posiedzenia komisji poseł Zemke nie przedstawił żadnych faktów, ani tym bardziej dowodów, które by świadczyły o pozaprawnym aspekcie działalności służb specjalnych. Skupił się tylko i wyłącznie na działaniach CBŚ" - mówił wtedy Siemiątkowski. Po jednym z wywiadów Zemkego w prasie, szef MSWiA Marek Biernacki zarzucił posłowi kłamstwo i zwrócił się do sejmowej Komisji Etyki

Poselskiej o zajęcie się sprawą.

12:10