O męskim szowinizmie za kierownicą, miłości do wielkich samochodów i strachu przed samotnymi postojami na zagranicznych parkingach rozmawiamy z kobietą wykonująca stereotypowo "męski zawód" - z Trucking Girl, Iwoną Blecharczyk, kobietą, która jest kierowcą tira.

Michał Dobrołowicz: Nie boisz się wykonywania swojej pracy?

Iwona Blecharczyk: Czego miałabym się bać?

Podejrzewam, że to jedno z najczęściej zadawanych pytań: czy nie boisz się uprawiać tego zawodu? Takie pytania słyszą też często kobiety, które jeżdżą za kierownicą taksówki.

Jedna z moich koleżanek opowiadała mi, że zawsze, gdy wsiada do taksówki prowadzonej przez kobietę, zadaje jej to pytanie. Uświadomiłam sobie w końcu, jak głupie jest to pytanie! Czego można się bać? Tak naprawdę w każdym zawodzie są jakieś ryzyka. Takie pytanie można zadać w każdym zawodzie. I tak samo jest z prowadzeniem ciężarówki. Uważam, że to tylko kwestia praktyki, tak jak jest z prowadzeniem samochodu. Nie można być w czymś dobrym, jeśli tego się nie ćwiczy i nie stara się poprawić. Gdy zdałam egzamin na prawo jazdy, to - moim zdaniem - nie potrafiłam dobrze jeździć. Gdy przyszła prawdziwa trasa, gdzie nie było obecnych na placu manewrowym pachołków i narysowanych linii - nie było tak łatwo. Wypraktykowałam to i nie mam z tym już problemu.

Dlaczego wybrałaś się na kurs? To było marzenie?

Wszyscy mnie pytają, dlaczego poszłam na kurs. Po prostu podobały mi się ciężarówki. Wcześniej jeździłam też busami do Anglii jako kierowca, ale te busy nie wciągnęły mnie. Chciałam jeździć czymś bardzo dużym. Tak jak niektórym podobają się sportowe lub stare samochody, mnie podobały się ciężarówki. 

Co w nich jest takiego?

To kwestia podróżowania i budzenia się codziennie w innym miejscu. Praca w ciężarówce daje mi możliwość poznawania świata. Dzięki temu, że mam ciężarówkę mogę pracować, zarabiać pieniądze, poznawać nowych ludzi. Mogę poznawać nowe kultury i kraje. Mam z tego same korzyści - tak to widzę.

Jeździsz nie tylko po Polsce?

W ogóle nie jeżdżę po Polsce! Jeżdżę po Europie Zachodniej.

Jak długo trwa taki wyjazd?

Jestem cztery tygodnie w trasie, a potem mam tydzień wolnego.

Czy na przykład za pięć lat też planujesz tak podróżować?

To jest tak, że jak się raz zacznie jeździć, to bardzo ciężko jest przerwać. Jak zdałam prawo jazdy, to zakładałam sobie, że pojeżdżę rok i zajmę się transportem od zupełnie innej strony. Szczęśliwie nie mam żadnych problemów ze znalezieniem sobie w ogóle pracy w transporcie. Mogę sobie wybierać. Po roku jazdy stwierdziłam jednak, że jeszcze kompletnie nic nie umiem i jeszcze nie mogę nazwać się kierowcą. Dopiero po półtora roku uznałam, że jakoś zaczynam sobie radzić. Minęły już trzy lata mojego jeżdżenia za kierownicą tira. Moim wielkim marzeniem jest podróż po Stanach Zjednoczonych starym challengerem. Taki mam pomysł na koniec kariery, bo przecież nie urodzę dziecka w ciężarówce. Praca kierowcy to dla mnie raczej przygoda na kilka lat.

Jak myślisz, ile jest kobiet takich jak ty, które prowadzą ciężarówkę?

Kiedyś widziałam w internecie dane, z których wynikało, że mamy w Polsce trzy tysiące kobiet z uprawnieniami takimi, jakie mam ja. To były dane sprzed jakiegoś czasu, więc teraz takich kobiet jest na pewno dużo więcej. To jest tak, że te kobiety jeżdżą dużo za granicą i nie widać ich bardzo na trasie.

Gdy patrzę na imiona umieszczone na ciężarówkach, obok kierowcy, to tam są zazwyczaj męskie imiona...

Ale wynika to też z tego, że my kobiety nie pokazujemy się tak bardzo otwarcie na parkingach. To jest kwestia bezpieczeństwa. Gdy staję na postój na noc, to uważam na to. 

Tak było od początku?

Na początku bałam się i nie mogłam spać w nocy w samochodzie. Budziłam się, nie pamiętałam, w którym miejscu jestem. Po porannej pobudce zrywałam się, sprawdzałam, gdzie jestem, zapominałam, gdzie spałam. Jestem bardzo ostrożna. Nie paraduję latem w krótkich spodenkach na parkingach. Gdy wychodzę z auta, to mam na sobie bluzę z kapturem. Gdy jeżdżę na południu Europy, to staram się być niewidoczna. Zwłaszcza w weekendy na parkingach często zbierają się grupy kierowców, w których można poczuć się zdecydowanie bezpieczniej.

Hiszpania? Francja?

Tak, to są te rejony, w których złodzieje grasują i trzeba uważać. Można oczywiście dodatkowo blokować drzwi ciężarówki od środka - mam na szczęście specjalne zamki. 

Zdarzało się tak, że jakiś mężczyzna spotkał cię na parkingu, ty nie miałaś kaptura na głowie albo on zajrzał pod kaptur, i był zaskoczony, że jesteś kobietą?

Bardzo często tak się zdarza. Wszyscy są zaskoczeni. Bardzo często ludzie mówią, że tylko w Polsce ludzi zaskakuje kobieta, która jet kierowcą tira. Za granicą jest teraz dokładnie tak samo. To nie jest polska specyfika. Na przykład w Belgii bardzo wiele kobiet jeździ na tzw. kontenerach, między portami, na krótkie trasy, a na noc wracają do domu. Bardzo często jeżdżę do firm i tam ludzie mówią: "jeszcze nigdy nie widziałam kobiety za kierownicą ciężarówki". Wszędzie tak mówią.

Wiem, że jednym z twoich pomysłów są siłownie plenerowe dla kierowców.

Projekt, którym zajęłam się ma na celu uświadamianie kierowcom, jak ważny w ich życiu jest sport i zdrowy tryb życia. Projekt ma też dawać środki - w naszym przypadku jest to budowanie siłowni. Te siłownie nie stoją gdzieś obok restauracji, tylko w takim miejscu, żeby kierowca po wjeździe na parking od razu zobaczył siłownię. Chodzi o to, żeby każdy kierowca mógł wyjść z samochodu i za darmo poćwiczyć. Ćwiczenia, jakie można tam wykonywać są też dopasowane do stylu życia kierowców.

Czyli skupiają się pewnie na kręgosłupie?

Dokładnie tak. Na kręgosłupie, na plecach, ale też na układzie pokarmowym.

Na koniec jedno hasło: męski szowinizm. Odczuwasz go w trasie czy nie?

Nie bardzo. Uważam, że to w dużym stopniu kwestia tego, na ile ja sama sobie pozwolę. Raczej czuję szacunek ze strony innych kierowców. Zawsze śmieję się, że ci, którzy szydzą ze mnie, robią to za moimi plecami. Kierowcy są też dosyć bezpośredni. Wielu mężczyzn-kierowców mówi mi na przykład: "wiesz, ja swojej żonie lub córce w życiu nie pozwoliłbym jeździć".

Chyba że na fotelu pasażera? Ty lubisz jeździć z kimś?

Jeśli chodzi o jazdę ciężarówkę, to wolę jeździć sama. A jeśli chodzi o jazdę osobówką, to wolę jeździć na fotelu pasażera. Bo ja za kierownicą osobówki zupełnie sobie nie radzę.

Nie chce mi się wierzyć...

To jest śmieszne, ale tak ma większość kierowców. Kierowcy ciężarówek zjeżdżają z trasy i prywatne samochody osobowe zaczynają prowadzić ich żony. Przesiadając się z ciężarówki do osobówki to jest jakaś inna historia. Czuję się jak w puszce, lusterka są takie małe, skręt taki mały, nic nie mogę zrobić z tym samochodem, czuję się jakbym siedziała na asfalcie, jest tak bardzo nisko.

Co jest najfajniejsze w twojej pracy?

To jest poczucie wolności. Gdy słyszą to moi znajomi, to dziwią się i pytają: "jakie poczucie wolności, przecież masz dyspozytora, z góry ustaloną trasę, nie możesz jej sobie sama wybrać". Tak naprawdę poczucie wolności jest, ponieważ śpię codziennie w innym miejscu, jem codziennie coś innego, słucham codziennie innych języków. I nie mam szefa nad głową, który mówi mi, co ja mam robić. Jest też głębsze dno w tym wszystkim. Uwalniasz się też od świata cywilizacyjnego. Nie masz nad sobą ogółu reklam i krzyczących napisów. Wydaje mi się, że pracujący na co dzień w korporacji mają z tym ciężko. Nie dla mnie wszystkie schematy.