W Knurowie został pochowany kibic, który zginął w sobotę na stadionie raniony gumową policyjną kulą. Zgodnie z zapowiedziami na uroczystości przyjechały setki kibiców z wielu miast.

Na razie w Knurowie jest spokojnie - donosi reporter RMF FM. Trudno jednak powiedzieć, co po pogrzebie zamierzają kibice. Wiadomo, że planują zapalenie zniczy przed tutejszym komisariatem i tak ma też być w całym kraju, ale to dopiero za kilka godzin.

Dojazd do komisariatu jest już jednak zablokowany i to z dwóch stron, a przed bramą, która prowadzi w tę stronę, stoją policjanci w kaskach, z tarczami i pałkami. Podobnie jest na pobliskiej, parkowej alejce. To bardzo szczelny, policyjny kordon, przez który nie da się przejść. Policjantów widać tu dziś zresztą na każdym kroku, do tego co chwilę nad miastem lata policyjny śmigłowiec, a w gotowości czekają wodne armatki.

27-letni kibic zginął w sobotę. Trafił go gumowy pocisk wystrzelonym przez policjanta podczas tłumienia burd po przerwanym meczu Concordii Knurów z Ruchem Radzionków. Mężczyzna był w grupie osób, które weszły na murawę i - jak relacjonowała policja - dążyły do konfrontacji z kibicami drużyny przyjezdnej.

Po tej śmierci przez trzy dni w mieście dochodziło do zamieszek. Zarzuty usłyszało blisko 30 osób. Trzech podejrzanych trafiło do aresztu, a kolejny, który był poszukiwany, do zakładu karnego.

Podczas kilku dni starć poszkodowanych zostało 15 policjantów. Trzech zostało poparzonych. Śledztwo w sprawie ulicznych awantur prowadzi gliwicka prokuratura rejonowa.  

Okoliczności śmierci 27-latka w odrębnym postępowaniu bada Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Śledztwo jest prowadzone pod kątem niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Jak wynika ze wstępnych wyników sekcji zwłok, mężczyzna miał ranę postrzałową w okolicy prawego ramienia, zmarł na skutek krwotoku.  

Krzysztof Smulski, szef wydziału ds. bezpieczeństwa na obiektach piłkarskich w Śląskim Związku Piłki Nożnej powiedział wczoraj, że na razie trudno powiedzieć, kto jest odpowiedzialny za to, co stało się na stadionie Concordii. Mamy po spotkaniu (m.in. z prezesem Concordii) pewne nowe fakty. Sytuacja była zaplanowana przez pseudokibiców prawdopodobnie Concordii, ponieważ były podpiłowane przęsła sektora, co ułatwiło chuliganom przedostanie się na płytę boiska. Są przesłanki, że środki pirotechniczne w znacznej ilości zostały wcześniej wniesione na stadion - powiedział Smulski.

(mpw)