To była zażyła przyjaźń; spędzałyśmy ze sobą wiele wolnego czasu – w ten sposób Barbara Kmiecik tłumaczy w rozmowie z RMF FM kupowanie prezentów Barbarze Blidzie. Śląska Alexis - jak twierdzi - udzieliła ostatniego wywiadu dla mediów.

O kupowaniu prezentów, m.in. perfum, i fundowaniu wspólnych wyjazdów byłej posłance SLD Barbara Kmiecik zeznała także w prokuraturze – przyznaje w rozmowie z reporterką RMF FM Anetą Goduńską. Mówiłam o tym na przesłuchaniu, bo prokurator o to pytał – wyjaśnia.

Śledczy byli także zainteresowani sfinansowaniem budowy basenu w domu Barbary Blidy w Szczyrku – dodaje. To nie były pieniądze, które Basi dawałam, to była po prostu partycypacja w robotach. Nic więcej - zaznacza. Na ten cel Kmiecik przeznaczyła około 100 tys. złotych. W zamian przez 10 lat miała użytkować jeden pokój w domu Blidów. I to zgodnie z podpisaną umową – podkreśla.

W prokuraturze – jak zaznacza Kmiecik – nie opowiedziała żadnych rewelacji. W moim odczuciu w moich zeznaniach nie było nic, co byłoby obciążeniem dla pani Barbary. Pytano mnie o kontakty, spotkania, więc relacjonowałam zgodnie z prawdą - mówi naszej reporterce.

Prokuratura okręgowa w Katowicach, która prowadzi sprawę afery węglowej, nie chce komentować słów Kmiecik, która jest w tej sprawie świadkiem. To właśnie w tym śledztwie pojawia się nazwisko Barbary Blidy. Prokuratura nie ujawnia, jaka była jej rola. Milczy też w sprawie ewentualnych dowodów przeciwko niej.

Pełnomocnik rodziny Blidów, mecenas Leszek Piotrowski, złożył w łódzkiej prokuraturze (która prowadzi śledztwo ws. okoliczności śmierci Barbary Blidy) wniosek o przesłuchanie dwóch katowickich śledczych, którzy zajmowali się aferą węglową.

Dwa tygodnie temu Barbara Blida postrzeliła się śmiertelnie w swoim domu, kiedy funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli przeszukać mieszkanie i zatrzymać ją w ramach śledztwa.

Barbara Kmiecik zwana śląską Alexis, w latach 90. pośredniczyła w handlu węglem między kopalniami a odbiorcami.

Aneta Goduńska, RMF FM: Czy dotarło do pani to, co się stało w domu pani Barbary Blidy?

Barbara Kmiecik: Nie dostało. Ciągle jeszcze wydaje mi się, że Basia żyje; że to się nie stało. Do mojej świadomości to jeszcze nie dotarło. Widzę ją chodzącą, śmiejącą się, śpiewającą czy nawet złoszczącą czy płaczącą. Ale nie myślę o niej w czasie przeszłym.

Aneta Goduńska, RMF FM: Pani obciążyła panią Barbarę Blidę podczas zeznań?

Barbara Kmiecik: Ja wiem, że nie miałam powodu obciążać Basi Blidy. Ja nie znam jej życia w 100 procentach. W tym zakresie, w jakim ja się z nią znałam, przyjaźniłam, nie mam powodów, aby ją czymkolwiek obciążać. Byłoby to śmieszne, głupie i niezgodne z moim sumieniem. Nie obciążałam jej. Jeżeli moja przyjaźń jest obciążeniem. To tak – mówiłam, że się przyjaźnimy.

Aneta Goduńska, RMF FM: A w prokuraturze?

Barbara Kmiecik: Nie boję się moich zeznań. W prokuraturze odpowiadałam na pytania, które mi prokurator zadał. Odpowiadałam zgodnie z prawda i swoim sumieniem. W moim odczuciu w moich zeznaniach nie było nic, co byłoby obciążeniem dla pani Barbary. Pytano mnie o kontakty, o spotkania, więc relacjonowałam zgodnie z prawdą. Nie uważam, aby to było obciążające dla Basi Blidy.

Aneta Goduńska, RMF FM: Pomogła pani sfinansować część domu pani Barbary Blidy w Szczyrku.

Barbara Kmiecik: Miałyśmy z Basią umowę, o której ona już wcześniej mówiła. To była umowa, ja nie pożyczałam Basi pieniędzy. Z uwagi na to, że Basia była posłem chciałyśmy, aby nasze kontakty te finansowe były bardzo przejrzyste. Barbara rzeczywiście budowała dom z kredytów hipotecznych. Zapytała mnie, czy nie mogłabym jej pomóc. Ale tutaj zakreśliłyśmy wyraźne ramy. 10 lat mam do swojej dyspozycji pokój. To nie był tylko pokój. Jak człowiek ma w domu pokój, to ma kuchnię, łazienkę. To było korzystanie z domu przez 10 lat. Umowa była jasno doprecyzowana, jasno napisana. Proszono mnie, abym udokumentowała, czy ta umowa rzeczywiście miała miejsce. Oczywiście dostarczyłam rachunki. To nie były pieniądze, które Basi dawałam, to była po prostu partycypacja w robotach. Zapłata za materiał. Dotyczyło to tylko i wyłącznie niecki basenowej. Nic więcej.

Aneta Goduńska, RMF FM: Jaka to była kwota?

Barbara Kmiecik: Tak, jak mówiłam, około 100 tys. złotych. Przy czym nie wykorzystałam pełnych 10 lat wobec tego doszło do rozliczenia. To było 6 lat, dlatego Barbara zwróciła mi część pieniędzy. I też się to stało za pomocą umowy. Nigdy tego nie ukrywałyśmy. Już ponad 2 lata temu Basia mówiła o tym w prokuraturze. Nie było to powodem jakiejś tajemnicy. Nikt nas tego nie ukrywał - ani ja, ani ona. W związku ze mną na pewno nie miała się czego obawiać. Ja nie powiedziałabym niczego – choćby nie wiem, jak mnie zmuszano – co nie byłoby prawdą. A to, co mówiła, żeśmy wyjeżdżały, żeśmy się kontaktowały, to jest prawdą. A co nie można nam się przyjaźnić? Przecież ja niczego nie oczekiwałam od niej. Jeżeli ja jej coś kupowałam, to bywało, że i ona mi coś kupowała. Jak kupowałam perfumy dla niej, to i dla siebie kupowałam.

Aneta Goduńska, RMF FM: Dlaczego nawet o tych perfumach pani zeznała w prokuraturze?

Barbara Kmiecik: Bo mnie o to pytano. Nigdy nie powiedziałam, że było coś dawane Basi po to, aby ona coś dla mnie zrobiła. Nigdy tego nie mówiła; nigdy przenigdy. A jak ktoś mnie stawia przed faktem dokonanym – a była pani, a spotkała – nie mogę odpowiedzieć i skłamać. Nie chcę się usprawiedliwiać. Nie chcę, aby czytelnicy odnieśli ważenie, że się usprawiedliwiam, że się tłumaczę, bo nie mam z czego się tłumaczyć.