Broń to widły, harpuny, haki, wnyki z kolczastego drutu i zwykłe siatki. Ofiary - łososie płynące o tej porze roku na tarło w górę rzek. Ryby padają łupem setek kłusowników. Ten problem dotyczy m. in. rzeki Redy, którą od sześciu lat patroluje 30 ochotników. Wolontariusze czuwają od 1 października do końca roku, codziennie i przez całą dobę.

W dzisiejszym patrolu odkryto w dole rzeki siatkę rozciągniętą w poprzek, w którą wpadają ryby. Już zapadła decyzja o wysłaniu w to miejsce ludzi kajakiem, ponieważ inaczej nie można tam się dostać. Kłusownicy znad Redy wynaleźli niespotykaną nigdzie indziej broń – „fishlupę”, czyli rurę z PCV ze szkłem powiększającym.

Za pomocą tej „fishlupy” kłusownik wypatruje rybę "stojącą gdzieś pod krzakiem", a drugi wówczas hakiem potrafi wyszarpać ją z wody -wyjaśnia Karol Kreft z Rady Miejskiej Redy. Kłusownikom łatwo sprzedać złapane ryby, bo chcą za nie niewiele – w granicach 10-12 złotych za kilogram. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Wojciecha Jankowskiego: