46-letni mężczyzna, który zastrzelił swoją żonę, postrzelił dwóch synów i popełnił samobójstwo, miał poważne kłopoty ze spłatą długów - to jedna z hipotez wysuwanych przez prokuratorów z Legionowa. Do tragedii doszło w poniedziałek około godz. 1 w nocy w trakcie nocnej awantury.

W domu, w którym doszło do tragedii policjanci zabezpieczyli dokumenty finansowe i sądowe, w tym wezwania i monity, z których wynika, że rodzina mogła mieć milionowe długi. Jak ustalił reporter RMF FM, 46-letni mężczyzna na pewno prowadził działalność gospodarczą. Mógł to być transport lub handel nieruchomościami.

W domu w czasie tragedii było trzech synów, jednemu z nich udało się uciec. 19-letni mężczyzna jest pod opieką rodziny i psychologów. Na razie nie można go przesłuchać. Dwaj pozostali, postrzeleni przez ojca, przeszli już operacje w jednym z warszawskich szpitali. Ich także nie można jeszcze przesłuchać. W tej chwili zeznania składa matka zastrzelonej kobiety. Na wtorek zaplanowano sekcję zwłok małżeństwa z Nieporętu.

Kłopoty finansowe rodziny były bardzo poważne, bo mężczyzna skarżył się nawet do ministra sprawiedliwości, prawdopodobnie na działalność komorników. Tę wersję potwierdzają sąsiedzi. Posłuchaj:

Do tragedii doszło w cichej osiedlowej uliczce, gdzie wszystkie domy są ogrodzone, i odgrodzone od świata. „Nic nie wiem, nie znam tych ludzi, nie chcę o tym rozmawiać” – to najczęściej słyszał reporter RMF FM.

Tylko jeden z sąsiadów zgodził się porozmawiać: Dziewczyna w nocy krzyczała. Usłyszałem tylko dlatego, że wyszedłem na taras na papierosa. Nie znam zbyt dobrze sąsiadów. Wyjeżdżają rano do pracy, wieczorem wracają. Praktycznie w ogóle się nie znamy. Posłuchaj:

Policjanci zamknęli część ulicy, ślady zostały zabezpieczone. Nasz reporter dowiedział się, że mężczyzna strzelał do swojej rodziny na piętrze budynku z broni sportowej, sam zaś zastrzelił się na parterze.

Postrzeleni synowie desperata walczą o życie

Stan zdrowia dwóch braci jest ciężki, ale stabilny – tylko takie wiadomości przedostały się do dziennikarzy. Lekarze ze szpitala na Bródnie nie chcą udzielać dokładnych informacji. Nie udzielę państwu żadnej innej informacji, ponieważ pacjenci nie wyrazili zgody na informowanie - powiedział anestezjolog Krzysztof Przybylski.

Jak nieoficjalnie ustaliła nasza reporterka, jeden z mężczyzn ma poważne obrażenia głowy spowodowane postrzałem. Leży na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, drugi - na sali pooperacyjnej. Nie wiadomo, czy w szpitalu jest ktoś z rodziny ofiar. Trudno też określić, kiedy ich stan pozwoli na to, by bracia mogli zostać przesłuchani.

Trzeci z braci, któremu udało się uciec z domu, jest pod opieką psychologów na komisariacie policji w Legionowie. To on zawiadomił policjantów o tragedii, jaka rozegrała się w domu. Czwarty z braci mieszka w Anglii.