Kilkunastu żyjących hierarchów Kościoła zostało zarejestrowanych przez Służbę Bezpieczeństwa PRL – taki jest efekt półrocznej pracy kościelnej komisji historycznej, która zajmowała się aktami bezpieki.

Duchowni zostali zarejestrowani jako tajni współpracownicy, kontakty operacyjne lub informacyjne. Jeden z hierarchów był agentem wywiadu PRL.

Abp Sławoj Leszek Głódź, prezentując komunikat kościelnej komisji historycznej z zakończenia jej prac, podkreślił, że niektóre osoby zostały zarejestrowane jako kandydaci na tajnych współpracowników. Kategoria „kandydat na TW” wskazuje, że SB chciała pozyskać daną osobę do współpracy, zbierając wszelkie informacje na jej temat, które miałyby w tym pomóc. Kategorii „kandydat na TW” nie można utożsamiać z jakąkolwiek formą współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, była to bowiem forma represji - stwierdził arcybiskup.

Dokumenty, które zgromadził Instytut Pamięci Narodowej, w sumie dotyczą 132 osób. Nie poznamy jednak ich nazwisk, chyba że sami biskupi ujawnią teczki, które otrzymali od komisji historycznej. Raport, który przygotowała komisja, został złożony w nuncjaturze apostolskiej i tylko Watykan oceni stopień winy i zdecyduje o ewentualnej karze. Abp Głódź stwierdził jedynie, że żaden z zarejestrowanych duchownych nie podpisał zobowiązania do współpracy. Jednak w przypadku abpa Stanisława Wielgusa jest fotokopia podpisanego zobowiązania.

Odmawiając podania nazwisk ks. Józef Kloch tłumaczył, że Kościół lustruje się dobrowolnie i nie musi niczego ujawniać. Ani księża biskupi, ani księża w ogóle, nie byli i nie są zobowiązani do żadnej lustracji. Zrobili to dobrowolnie - stwierdził.

Abp Sławoj Leszek Głódź absolutnie nie chciał mówić o dowodach współpracy z SB, na które natrafiono, bo – jak mówił – komisja nie zajmowała się oceną.

Bardzo dobrze się stało, że raport kościelnej komisji ujrzał światło dzienne - komentuje ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski, który już w sierpniu ubiegłego roku zgłaszał ten problem kościelnym władzom.

Im mniej będzie tajemniczości w tej sprawie, tym lepiej. Po prostu powinno być teraz opublikowane, podane do wiadomości publicznej, bo księża biskupi są osobami publicznymi, osobami zaufania publicznego - autor głośnej publikacji „Księża wobec bezpieki”.