Autobus wjechał w blok, bo kierowca utracił świadomość - takie są wstępne ustalenia dotyczące wczorajszego wypadku w Płocku. Mężczyzna, podobnie jak dziewięciu pasażerów autokaru, trafił do szpitala.
Autobus przed uderzeniem w blok nie pozostawił śladów hamowania. To oznacza, że nie było żadnej reakcji kierowcy na to, co działo się z pojazdem - zaznaczył prezes płockiej Komunikacji Miejskiej Janusz Majchrzak. Wyjaśnił jednocześnie, że okoliczności wypadku nadal bada powołana w spółce specjalna komisja.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że 34-letni kierowca autobusu ma 10-letni staż pracy i wszystkie wymagane uprawnienia oraz badania. Dzień przed zdarzeniem kierowca miał dzień wolny od pracy, korzystał też wcześniej z regulaminowego 15-godzinnego odpoczynku od obowiązków służbowych.
W naszej ocenie to był wypadek, którego nikt nie był w stanie przewidzieć. Jest nam bardzo przykro, że doszło do takiego zdarzenia, że ucierpiało kilka osób - oświadczył Majchrzak.
Szef płockiej Komunikacji Miejskiej przyznał, że spółka jest przygotowana na ewentualne roszczenia ze strony poszkodowanych w wypadku, w tym pasażerów oraz administratora budynku, w którym została uszkodzona zewnętrzna elewacja.
Do wypadku doszło we wtorek na ul. Armii Krajowej na osiedlu mieszkaniowym na peryferiach Płocka. Autobusem komunikacji miejskiej linii nr 19 podróżowało kilkanaście osób. W pewnej chwili pojazd zjechał z jezdni na przydrożny pas zieleni i po przejechaniu kilkunastu metrów uderzył czołowo w balkon bloku mieszkalnego. Lokatorzy przebywali w mieszkaniu - nic im się nie stało.
Do szpitala trafiło dziewięciu pasażerów i kierowca autobusu. Ostatecznie, po badaniach, hospitalizowano cztery najbardziej poszkodowane osoby - kierowcę oraz troje pasażerów. W wypadku doznali oni m.in. urazów kręgosłupa i kończyn.
Śledczy otrzymali już z policji wszystkie zebrane w sprawie wypadku materiały, w tym dotyczące oględzin miejsca zdarzenia. W ciągu najbliższych dni zostanie podjęta decyzja, dotycząca ewentualnego wszczęcia postępowania w sprawie wypadku - powiedziała rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska.