"Nieporozumienie towarzyskie" - tak o swoim wypadku mówi Janusz Korwin - Mikke. Przedwczoraj lider Unii Polityki Realnej trafił do szpitala z raną brzucha.

"Jak człowiekowi przypadkiem wpada nóż do brzucha, to można to nazwać wypadkiem" - powiedział w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" lider UPR. Gazeta dodaje, że w całej sprawie jasnych jest tylko kilka faktów: to, że ranny polityk trafił do szpitala i przeszedł tam operację. Na tym kończą się pewniki. Według rzecznika UPR, Janusza Kosa, lider partii został zraniony nożem. Sam zainteresowany, zaprzecza, jakoby jego rana była skutkiem harakiri, gry w karty albo narkotyków. Przewodniczący UPR, Stanisław Michalkiewicz zaprzecza też, jakoby Korwin - Mikke był nietrzeźwy: "Znam go 20 lat i pan Mikke nigdy nie nadużywał alkoholu. Jeżeli już to używa białego wina w niewielkich ilościach". Co się więc stało nie wiadomo? Korwin-Mikke zapewnia, że ujawni prawdę, ale nie chciał powiedzieć kiedy to zrobi, dodając - "Kiedyś poznacie prawdę". Dodaje również: "Uprzejmie proszę nie wtrącać się w moje osobiste sprawy". Pomimo tej prośby, media nie przestają się interesować politykiem i jego tajemniczym wypadkiem. Choć ranny nie wniósł o wszczęcie postępowania w sprawie swojego wypadku, prokuratura poleciła wyjaśnić tę tajemniczą sprawę.

Jak powiedział podkomisarz Krzysztof Hajdas z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji: "Jest to czynność rutynowa. Na czynności sprawdzające funkcjonariusze mają 30 dni, i w tym czasie muszą ustalić czy doszło do przestępstwa czy też nie. Jeżeli ustalenia będą, że do przestępstwa doszło musi być wszczęte postępowanie. Jeżeli natomiast ustalimy, że zdarzenie nie miało podłoża kryminalnego wtedy sprawa się zakończy".

08:45