Minister ds. pomocy humanitarnej Beata Kempa powiedziała, że w sprawie migracji obecny rząd Włoch doszedł do tego samego wniosku, co Polska wcześniej. Jak zauważyła, "często w Europie jesteśmy posądzani o to, że nie mamy serca, że nie chcemy przyjmować uchodźców, że nie chcemy godzić się na przymusową relokację".

Włosi i rządzący tym krajem doszli do tego samego wniosku, do którego my doszliśmy kilka lat temu, tyle że my stanowczo przeciwstawialiśmy się przymusowej relokacji, ale jednocześnie nie mówiliśmy nie, bo nie bez uzasadnienia, tylko naszym uzasadnieniem było zorganizowanie w sposób instytucjonalny pomocy na miejscu - oświadczyła Kempa w Rzymie. Kiedy we wtorek będę rozmawiać z włoskim wiceministrem spraw zagranicznych Guglielmo Picchim, też chcę się podzielić naszymi doświadczeniami w sposób bardzo rzeczowy, bardzo spokojny, zaproponować, byśmy może połączyli wysiłki. To jest zawsze możliwe, dlatego że wiemy, że Włosi ponoszą w tej chwili bardzo duże koszty finansowe, ale też społeczne migracji w ostatnich latach - dodała.

Naprawdę Europa dopiero stoi przed potężnym zjawiskiem migracji, jeśli nie zorganizuje się w ramach dobrej, mądrej, przemyślanej pomocy rozwojowej, a tego bez woli państw członkowskich nie będzie - przekonywała Kempa. Zmiana tego myślenia jest świetną okazją do tego, byśmy już zaczęli rozmowy, jak zorganizować się bardzo odpowiedzialnie, bo pomoc trzeba nieść racjonalnie, i jak być o krok przed przemytnikami - tłumaczyła.