Nie działał lewy silnik samolotu, który rozbił się w sobotę w Topolowie pod Częstochową. Taką wstępną hipotezę potwierdzili eksperci badający okoliczności katastrofy. Nie wiadomo jednak, dlaczego silnik zawiódł.

Zagadką pozostaje także zachowanie drugiego silnika maszyny. Co do prawego silnika mamy jeszcze wiele wątpliwości, ale to jest jeszcze hipoteza, którą będziemy wnikliwie badać - powiedział wiceprzewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Andrzej Pussak.

Po południu wrak maszyny ma zostać wywieziony z miejsca tragedii. Fragmenty rozmontowanego samolotu leżą przykryte plandekami: między innymi po to, by deszcz nie zniszczył śladów. Wokół maszyny cały czas krzątają się członkowie Komisji Badania Wypadków Lotniczych, strażacy, lotnicy i policjanci. Z miejsca katastrofy silniki i urządzenia elektroniczne trafią do specjalistycznych laboratoriów.

11 ofiar katastrofy. Przeżył instruktor

W katastrofie samolotu używanego przez prywatną szkołę spadochronową zginęło 11 osób. Ocalał jedynie 40-letni instruktor spadochroniarstwa. Mężczyzna, który trafił do szpitala, wczoraj złożył obszerne zeznania. Świadek dosyć szczegółowo opisał sam moment katastrofy i okoliczności poprzedzające feralny lot, sam przebieg lotu oraz przebieg akcji ratunkowej - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek. Dla dobra śledztwa nie ujawniono jednak treści zeznań. 

(mal)