Strażacy zakończyli odgruzowywanie i przeszukiwanie miejsca po zawalonej w sobotę w Sosnowcu kamienicy, która runęła na skutek wybuchu gazu. Jest już pewne, że w środku nie było więcej osób poza kobietą, która zginęła w tym wypadku i jej mężem, który trafił do szpitala.

Strażacy zakończyli odgruzowywanie i przeszukiwanie miejsca po zawalonej w sobotę w Sosnowcu kamienicy, która runęła na skutek wybuchu gazu. Jest już pewne, że w środku nie było więcej osób poza kobietą, która zginęła w tym wypadku i jej mężem, który trafił do szpitala.
Pod gruzami zginęła 78-letnia kobieta / Andrzej Grygiel /PAP

Strażacy zakończyli już odgruzowywanie, na szczęście nikogo więcej już nie znaleźli. Kończą jeszcze zabezpieczać budynki, wkrótce będą zabierać sprzęt i wracać do swoich jednostek - powiedział PAP dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach.

Mamy już całkowitą pewność, że poza osobami wcześniej wydobytymi z gruzowiska, nikogo więcej nie było w tym miejscu - dodała rzeczniczka śląskiej straży st. kpt. Aneta Gołębiowska.

Do katastrofy doszło w sobotę po godz. 20; zawaliła się część dwukondygnacyjnej kamienicy przy ul. Tylnej. Wszystko wskazuje na to, że doszło do wybuchu gazu z używanej w mieszkaniu butli. Podinsp. Mariusz Łabędzki z sosnowieckiej policji powiedział w niedzielę, że kobieta, która zginęła miała 79 lat. Jej 72-letni mąż trafił do szpitala.

Strażacy i policjanci, którzy wieczorem przyjechali na miejsce, mieli informację, że w gruzowisku są prawdopodobnie dwie osoby. Z poszkodowanym mężczyzną od razu udało się nawiązać kontakt i ok. godz. 21 udało im się go wydobyć spod gruzu. Mężczyzna był przytomny, ale doznał rozległych oparzeń. Został przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Na miejsce katastrofy przyjechało blisko 70 strażaków, wśród nich ratownicy z psami, którzy szukali pozostającej pod gruzami kobiety. Musieli ręcznie przerzucać rumowisko, cegła po cegle; stabilizowali też sąsiednie ściany, grożące zawaleniem. Do kobiety dotarli około północy, po kilku godzinach akcji. Już nie żyła.

Po katastrofie ewakuowano lokatorów z sąsiednich mieszkań. Większość z nich spędziła ostatnią noc u rodzin, pozostałym kilku opiekę zapewniły lokalne władze. Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, który przyjechał na miejsce katastrofy, mówił, że wszystkie osoby, które musiały opuścić budynek, otrzymają pomoc lokalową, socjalną i bytową.

Decyzja, czy i kiedy lokatorzy niezniszczonej części budynku będą mogli wrócić do swoich mieszkań, będzie należała do inspektora nadzoru budowlanego.

(az)