Katarzyna W., podejrzana o zamordowanie swej półrocznej córki Magdy, ma wrócić do aresztu. Tak postanowił katowicki sąd rejonowy, który uwzględnił wniosek prokuratury w tej sprawie. Katarzyna W. kilka tygodni temu zniknęła i nie wiadomo, gdzie jest. Teraz jest ścigana listem gończym.

Prokuratura wystąpiła o aresztowanie podejrzanej na 14 dni, uznając, że utrudnia prowadzone przeciwko niej postępowanie: nie stawia się na policji i ignoruje kierowane do niej wezwania. Śledczy nie wiedzą, gdzie w tej chwili jest Katarzyna W. Jej matka 12 października oficjalnie zgłosiła policjantom zaginięcie córki.

Dlatego prokuratura wydała list gończy za Katarzyną W. Na razie krajowy, bo nie ma wiarygodnych sygnałów, że podejrzana ukrywa się za granicą. Nie wiadomo jeszcze, kiedy dokument zostanie formalnie wystawiony. Prokurator stwierdził jedynie, że nastąpi to niezwłocznie po otrzymaniu z sądu akt sprawy. Mariusz Łączny dodał, że nie dopuszcza takiej możliwości, by Katarzyna W. nie została zatrzymana.

Sąd już dwukrotnie uchylał areszt

W związku ze stawianymi jej zarzutami, kobieta była już dwukrotnie aresztowana - w lutym i lipcu tego roku. Za każdym razem sąd okręgowy uchylał jednak areszt. Według postanowienia z sierpnia, na mocy którego Katarzyna W. wyszła na wolność, matka Madzi miała trzy razy w tygodniu meldować się w komisariacie policji. W połowie października jednak przestała się zgłaszać. Nie pojawiła się również, gdy wezwali ją do siebie prokuratorzy. To dało podstawę do sformułowania wniosku o tymczasowy areszt.

Prokuratura postawiła 22-letniej Katarzynie W. zarzut zabójstwa jej półrocznej córki. Kobieta ma odpowiadać też za zawiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenie fałszywych dowodów, by skierować postępowanie przeciwko innej osobie.

Dziecko zaginęło pod koniec stycznia

Mała Magda była poszukiwana od 24 stycznia. Początkowo jej matka twierdziła, że dziewczynka została porwana z wózka po tym, jak ona sama została zaatakowana na ulicy i straciła przytomność. Półtora tygodnia później Katarzyna W. przyznała, że dziecko nie żyje. Jak twierdziła, dziewczynka wyślizgnęła jej się z rąk i uderzyła główką o próg w mieszkaniu. Kobieta miała zaś ukryć zwłoki w panice i ze strachu. Faktycznie, ciało dziecka odnaleziono w zrujnowanym budynku w Sosnowcu.