Śmierć półrocznego chłopca z Kaszub miała związek z nieudzieleniem mu pomocy lekarskiej – wynika z opinii biegłego kardiologa z warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Niemowlak zmarł na początku marca po tym, jak nie udzielono mu pomocy ani w Ośrodku Zdrowia w Sierakowicach, ani w szpitalnym oddziale ratunkowym w Kartuzach.

Na początku marca matka z chorym półrocznym chłopcem trafiła do miejscowego ośrodka zdrowia. Tam jednak lekarz odesłał ją do szpitala w Kartuzach. Niestety, i tam dziecku nie udzielono pomocy, bo - jak tłumaczono kobiecie - nie było skierowania od lekarza. Matka chłopca wróciła więc do Sierakowic. W drodze stan zdrowia dziecka się pogorszył; mimo reanimacji w miejscowej przychodni dziecko zmarło.

W maju biegli z gdańskiego Zakładu Medycyny Sądowej stwierdzili, że bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była „ostra sercowopochodna niewydolność krążenia, która wystąpiła u niemowlęcia z uszkodzeniem serca - konkretnie zapaleniem mięśnia serca”. Lekarze wykryli także u dziecka znaczne zwężenie tętnicy głównej oraz „zapalenie śródmiąższowe płuc”. Poza tym chłopiec miał zaawansowane uszkodzenie wątroby i zmiany w trzustce.

W lipcu biegła z Centrum Zdrowia Dziecka wydała opinię, z której wynikało, że istniał bezpośredni związek pomiędzy nieudzieleniem pomocy dziecku w przychodni i szpitalu w Katuzach, a jego śmiercią. W oparciu o tę opinię prokuratura postawiła lekarce i pielęgniarce zarzuty narażenia życia i zdrowia pacjenta oraz nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Grozi im za to kara do 5 lat więzienia.