"Jest nadzieja i kolejna szansa, która stoi przed ks. Wojciechem Lemańskim: musi zastosować się do kary, czyli nie może w okresie jej obowiązywania pełnić żadnych funkcji kapłańskich, nie może chodzić w stroju duchownym, nie może nauczać w imieniu Kościoła musi obiecać poprawę biskupowi" - mówi w rozmowie z RMF FM szef Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski.

Agnieszka Wyderka, RMF FM: Co oznacza nałożenie kary suspensy na księdza Lemańskiego?

Marcin Przeciszewski, szef KAI: Oznacza to, że dany kapłan nie ma prawa sprawować swoich funkcji kapłańskich wynikających ze święceń, czyli nauczać w imieniu Kościoła i sprawować sakramentów. Jedynym wyjątkiem jest możliwość udzielenia rozgrzeszenia komuś, kto stoi w obliczu śmierci. Z tą karą też się wiąże to, że dana osoba nie może pokazywać się w stroju duchownym. Natomiast ksiądz Wojciech Lemański nadal pozostaje księdzem i - tak jak stwierdza kodeks prawa kanonicznego - jest to jedna z kar poprawczych, czyli nie jest to kara definitywna. Jeżeli dany kapłan po pierwsze się podporządkuje, po drugie złoży obietnicę swojemu biskupowi, a po trzecie naprawi ewentualne szkody, jakie wcześniej powstały - to oczywiście suspensa może być z niego zdjęta i nadal może sprawować funkcje kapłańskie.

Czy w momencie, kiedy ks. Lemański zapowiedział, że będzie się odwoływał do Watykanu, ta kara obowiązuje czy ona jest odroczona do czasu jego odwołania?

Z tego, co mówił dzisiaj ks. Lemański wynika, że albo nie zna prawa kościelnego bądź źle je interpretuje. Ta kara od momentu wręczenia dekretu od biskupa ma skutki natychmiastowe, czyli kapłan natychmiast musi ją zastosować - po prostu ksiądz Lemański od tego momentu nie może sprawować funkcji kapłańskich. Oczywiście może prosić bądź biskupa bądź Stolice Apostolską o zdjęcie tej kary - i takie zdjęcie kary może nastąpić, ale przy spełnieniu określonych warunków, czyli obiecania poprawy, że będzie inaczej. Przyczyną tej kary jest po pierwsze długotrwała i notoryczna niesubordynacja wobec biskupa, a w dniu święceń przecież każdy ksiądz obiecuje posłuszeństwo. To jest jeden z warunków. Po drugie Kościół jest tak zorganizowany, że kapłan ma prawo wykonywać swoją misję - o ile działa w pełnej jedności z Kościołem, czyli z biskupem danej diecezji. No i tą zasadę ks. Lemański łamał, więc trudno się dziwić, że w końcu spotkała go taka kara.

A jak wygląda takie odwołanie?

Jest nadzieja i kolejna szansa, która stoi przed ks. Wojciechem Lemańskim: musi zastosować się do kary, czyli nie może w okresie jej obowiązywania pełnić żadnych funkcji kapłańskich, nie może chodzić w stroju duchownym, nie może nauczać w imieniu Kościoła musi obiecać poprawę biskupowi: że będzie w jedności z nim i pod jego kierownictwem nadal wykonywał misję kapłańską. Wtedy biskup rozważy, czy tę karę zdjąć czy nie. W zasadzie prawo kanoniczne w przypadku kary suspensy nie przewiduje możliwości dowołania się do Watykanu, bo to jest w kompetencji biskupa, natomiast może prosić Watykan o zdjęcie tej kary. Natomiast Watykan działa też przez biskupów: każdy biskup jest następcą apostołów, na tym polega kościół. 

Co ta kara oznacza dla kościoła: czy to jest dobra decyzja, jednocząca czy raczej może powodować pewnego rodzaju rozłamy w kościele?

Kara suspensy z definicji służy zachowaniu jedności Kościoła. Jeżeli jakichś kapłan z tej jedności się wyłamuje, jak w przypadku Wojciecha Lemańskiego, to elementem przywrócenia tej jedności jest pozbawienie go możliwości pełnienia posługi kapłańskiej. To służy budowaniu Kościoła, jest też wezwaniem do poprawy dla danego kapłana, daje mu pewną szansę - oby ją wykorzystał. To nie jest dyscyplinowanie księdza niepokornego, czyli księdza, który jakieś własne poglądy wyraża itd. To jest dyscyplinowanie księdza, który wypowiedział posłuszeństwo biskupowi, czyli to jest złamanie fundamentalnej zasady działania księdza, a nie jego niepokorność.