Od godz. 7 rano czasu lokalnego trwa w Kalifornia głosowanie, które może sprawić że Arnold Schwarzenegger zasiądzie na fotelu gubernatora. Wcześniej jednak Kalifornijczycy muszą powiedzieć „nie” obecnie urzędującemu Grayowi Davisowi.

Kalifornijczycy w dzisiejszym plebiscycie równolegle głosują w dwóch sprawach. Po pierwsze, czy odwołać obecnego gubernatora i po drugie, kim z ponad 130 kandydatów go zastąpić.

Wyniki sondaży wskazują, że najprawdopodobniej to drugie głosowanie wygra Schwarzenegger. I dla niego oraz jego zwolenników podstawowym pytaniem jest teraz: czy większość Kalifornijczyków zechce odwołać obecnie urzędującego Graya Davisa.

Wyniki plebiscytu możemy poznać już jutro rano. Jednak ze względu na znaczną liczbę głosów – może nawet 10 milionów – i różne systemy głosowania w różnych

hrabstwach liczenie być może się przeciągnie. Mogą też dojść problemy, które znamy z wyborów z 2001 roku z Florydy. Niewykluczone też, iż w tym czasie pojawi się niejeden sprzeciw i niejeden protest.

Davis przekonuje swych kolegów-demokratów, że to niemal początek wyborów prezydenckich i że potrzebują go, jeśli chcą usunąć z fotelu George’a Busha. Z kolei republikanie publicznie okazują dystans, że to taki polityczny cyrk jak to w Hollywood.

O takim traktowaniu kalifornijskiego głosowania mówi RMF także Zbigniew Lewicki. To jest zupełnie inna konwencja niż wybory prezydencki i nie sądzę, żeby nastąpiło jakieś przełożenie jednych wyborów na drugie. W Kalifornii rozgrywa się pewnego rodzaju widowisko, widowisko, które jest dla tego stanu typowe, bo to jest stan widowisk, stan Hollywood, stan, gdzie są wszystkie studia telewizyjne. Wszyscy wiedzą, że to nie jest na serio.

22:10