Pakistańska delegacja rozpoczęła misję ostatniej szansy - rozmowy z przywódcami rządzącymi w Afganistanie Talibów. Pakistańczycy będą się starali przekonać Talibów do wydania Amerykanom ukrywającego się w ich kraju saudyjskiego terrorysty Osamy bin Ladena. Przywódca Libii ostrzega USA przed pochopnym - jego zdaniem - atakiem na Afganistan.

Stany Zjednoczone stawiają sprawę jasno - jeśli Talibowie odmówią, muszą się liczyć z atakami odwetowymi. Tymczasem przywódca Libii Muammar Kadafi ostrzegł Stany Zjednoczone, że w razie akcji odwetowej w Afganistanie Amerykanie mogą znaleźć się w podobnym - jak się wyraził - bagnie, jak kiedyś wojska Związku Radzieckiego. "Stany Zjednoczone po tym co się stało, mają prawo szukać zemsty. To silny i potężny kraj. Czy jednak atak na Afganistan jest faktycznie mądrym posunięciem. To państwo i tak już całkowicie zniszczone, bez dróg i fabryk, w którym ludzie poruszają się na osłach i wozach. Czy bombardowanie Afganistanu rozwiąże problem?" - uważa Kadafi. Kadafi przypomniał, że po inwazji Związku Radzieckiego na Afganistan w 1979 roku i dziesięcioletniej okupacji tego kraju zginęło ponad dwadzieścia tysięcy rosyjskich żołnierzy. Wezwał Stany Zjednoczone by wykazały się "dojrzałością" i nie podejmowały pochopnych decyzji.

Tymczasem w obawie przed amerykańskim atakiem odwetowym na Afganistan, przywódcy Talibanu opuszczają stolicę kraju, Kabul. Talibowie wraz z rodzinami masowo wyjeżdżają z miasta na prowincję. Z Kabulu uciekają też setki zwykłych obywateli, obawiających się, że po ewentualnym ataku znajdą się w pułapce. By uniknąć fali uchodźców, Iran uszczelnił granicę z Afganistanem. Czy podobnie dzieje się na granicy pakistańsko - afgańskiej? O tym w relacji naszego specjalnego wysłannika Przemysława Marca:

foto RMF

10:05