Blisko 200 zawodników z 13 krajów świata wystartuje jutro w Zakopanem do finału Pucharu Świata w narciarstwie wysokogórskim. Po raz pierwszy zawody tej rangi odbywają sie poza Alpami. Dla niewtajemniczonych: narciarstwo wysokogórskie to jakby połączenie biegowego ze zjazdowym. Pod górę wchodzi się na nartach z tzw. fokami, a z góry zjeżdża po ich odklejeniu.

Początkowo planowano, że najlepsi zawodnicy świata będą mieli do pokonania bardzo trudną i malowniczą trasę wiodącą przez pięć przełęczy: Liliowe, Świńską, Karb, Zawrat i Kozią. Niestety, ostanie opady śniegu pokrzyżowały te plany. Miejscami śniegu nie ma wcale, a miejscami jest go tak dużo, że musieliśmy ogłosić trzeci stopień zagrożenia lawinowego i drastycznie zmienić przebieg trasy - martwi się współorganizator zawodów Jan Krzysztof z TOPR-u.

Teraz zawodnicy będą rywalizować wbiegając trzy razy na Kasprowy Wierch, a to stwarza niepowtarzalną okazje dla kibiców, którzy mogą wyjechać kolejką na szczyt i podziwiać walkę najlepszych narciarzy wysokogórskich świata. Mogą także wybrać sie na trasę zawodów i spróbować własnych sił na nartach skiturowych, bo organizatorzy przygotowali dla nich specjalną wycieczkę. Pod opieką ratowników TOPR będą mogli bezpiecznie wyjść na punkt widokowy trasy - obiecuje jedna z organizatorek. A obowiązkowym wyposażeniem kibiców są dzwonki.