Eksperci załamali ręce nad projektem ustawy o lobbingu autorstwa Julii Pitery. Zamiast uregulować lobbing, ustawa drastycznie go ogranicza - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Pitera chce, by w pracach w komisjach sejmowych mogły brać udział tylko osoby, które zarejestrują się na specjalnej liście lobbystów w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.

Ustawa do jednego worka wrzuca lobbystów, organizacje pozarządowe i przedsiębiorców. Ogranicza kontakt wyborców z posłami - wytyka gazeta. Na liście mają być lobbyści "zawodowi" (dziś na liście prowadzonej w MSWiA jest ich 165) i "niezawodowi", czyli przedstawiciele organizacji i stowarzyszeń. Raz w roku lobbyści zawodowi mieliby składać w CBA roczne sprawozdania. A w nich informować o tym, z kim się spotykali, w jakim celu i na rzecz kogo lobbowali. Niezawodowi mają mieć mniej takich obowiązków. Ale za to na ich pytania posłowie nie będą mieli obowiązku odpowiadać.

Przedstawiciele organizacji pozarządowych, z którymi rozmawiała gazeta, twierdzą, że w tej sytuacji albo będą kwiatkami do kożucha, albo zostaną uznani za lobbystów prywatnej sprawy. Niestety, szczegóły założeń ustawy przeczą temu, bo podział na lobbystów zawodowych i niezawodowych może doprowadzić do wykluczenia z tego procesu wielu ważnych podmiotów działających w imieniu interesu publicznego, jak Fundacja Batorego czy Instytut Spraw Publicznych - mówi Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego.