To wyjątkowe wydarzenie – tak Ministerstwo Spraw Zagranicznych opisuje rozpoczętą w poniedziałek wizytę Sekretarza Stanu USA w Polsce. John Kerry ma rozmawiać m.in. z Radosławem Sikorskim i szefem MON Tomaszem Siemoniakiem. Na razie nie wiadomo, czy w rozmowach z nim Polacy poruszą kwestię ewentualnej inwigilacji władz naszego kraju.

 

MSZ podkreśla, że Warszawa będzie jedynym europejskim miastem na trasie dziewięciodniowej podróży amerykańskiego Sekretarza Stanu. Trudno jednak przeceniać znaczenie tego faktu. Kerry pełni swój urząd dość krótko. Do tej pory odwiedził 34 kraje. W Polsce jeszcze go nie było, ale Paryż czy Londyn odwiedzał już sześciokrotnie.

Wieczorem Kerry wylądował na warszawskim Okęciu. Stamtąd udał się do Lasek, by złożyć wieniec na grobie premiera Tadeusza Mazowieckiego. Oficjalne spotkania rozpocznie dopiero we wtorek - od rozmowy z szefem MSZ. Będziemy rozmawiać o sytuacji międzynarodowej i stosunkach polsko-amerykańskich, w których są i niewykorzystane możliwości, i niezałatwione sprawy. Spodziewam się także ważnej dyskusji o Partnerstwie Wschodnim. Poza tym polityka sojusznicza NATO, relacja Unia-Stany Zjednoczone. Zapewne o sąsiadach - zapowiedział Radosław Sikorski. Dodał, że chciałby dowiedzieć się, czy polskie władze były inwigilowane przez amerykańskie służby. Sekretarz Kerry będzie chciał coś powiedzieć o sprawie, która bulwersuje europejską opinię publiczną - ocenił.

Zupełnie inaczej na temat ewentualnego podsłuchiwania Polaków patrzy ambasador Ryszard Schnepf. Zapewniam, że to nie jest nasz największy problem. Myślę, że uwaga polskich polityków nie będzie się koncentrowała właśnie na tym zagadnieniu - stwierdził. Podobne zdanie wyraził amerykanista Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.  Podsłuchy to problem ważny między Stanami Zjednoczonymi a ich sojusznikami, ale nasz kraj nie należy do głównych krytyków działań Stanów Zjednoczonych w tej sprawie. Oficjalne reakcje polskich władz były bardzo łagodne - podkreślił ekspert.