Przeładowane małe ciężarówki plagą dolnośląskich dróg. Samochody, które wraz z ładunkiem powinny ważyć 3,5 tony, najczęściej ważą ponad 6 ton. W Legnicy na 34 skontrolowane pojazdy wszystkie były za ciężkie. W Jeleniej Górze na 60 aut, połowa łamała przepisy.

To świadome omijanie przepisów i drogowa codzienność - przyznają kierowcy. Właściciele przeładowanych ciężarówek nie muszą płacić również opłat drogowych i mogą wozić towary bez licencji.

Kary nie odstraszają kierowców. W takich przypadkach możemy wystawić mandat do 500 złotych - przyznaje Mariusz Kaczmarz z dolnośląskiej Inspekcji Transportu Drogowego. Po kontroli kierowca nie może odjechać zbyt ciężkim autem. Niektórzy zostawiają ładunek na parkingu i wracają po niego później lub wzywają inny samochód, do którego trafia część towaru.

Takie firmy kupują auta z myślą, że one będą przeładowane - przyznają kierowcy na jednym z podwrocławskich parkingów, z którymi rozmawiał reporter RMF FM. To ludzie, którzy wykorzystują sytuację. W aucie o masie całkowitej do 3,5 tony nie trzeba mieć tachografu. Można jechać dłużej, a tym samym więcej zarobić. Takich nietoperzy na naszych drogach nie brakuje – dodaje inny kierowca. Osoby prowadzące „blaszaki” nie muszą mieć również prawa jazdy kategorii C. Nie muszą także przechodzić specjalistycznych badań.

Inspektorzy ITD potrafią niemal ze stuprocentową skutecznością wytypować małe ciężarówki, które mogą być przeładowane. To często przerabiane auta, na których montowane są części sypialni dla kierowców czy większe paki - przyznaje Kaczmarz.

To nie tylko kwestia nieuczciwej konkurencji - mówią kierowcy 40-tonowych pojazdów. Małe, przeładowane blaszaki są groźne. Hamulce w takich autach nie są przystosowane do takiej masy - podkreślają.

Sytuację może zmienić jedynie zmiana przepisów. Zdaniem inspektorów wystarczą zapisy mówiące o tym, że każdy samochód, którego masa całkowita przekracza 3,5 tony, jest ciężarówką. Wówczas kary byłyby wyższe.

Inspekcja już zapowiada kolejne kontrole na Dolnym Śląsku.

(mpw)