Zarzut jazdy pod wpływem alkoholu usłyszała 27-letnia kobieta, która uczestniczyła w groźnym wypadku w Lęborku w Pomorskiem. Samochód, którym jechała z 16-latkiem i małym dzieckiem, dachował. Pięciolatek wypadł z auta. Śledczy nie wykluczają, że kobieta usłyszy także inne zarzuty - w tym narażenia dziecka na niebezpieczeństwo i nieudzielenia mu pomocy.

Decyzję ws. postawienia 27-latce ewentualnych dalszych zarzutów prokurator uzależnia od tego, co orzekną biegli. Z dotychczasowych przesłuchań kobiety, 16-latka, który również jechał samochodem, i świadka nie wynika, kto prowadził auto w momencie dachowania.

Po wypadku kobieta i nastolatek ustawili samochód na kołach, dziecko włożono z powrotem do samochodu i 27-latka zaczęła uciekać.

Jechała te prawie 20 km na jednej feldze, szły iskry, jak na filmach. A pani pędziła. My musieliśmy zachować szczególną ostrożność, bo wiedzieliśmy, że w samochodzie jest dziecko. Nie można było jej tu jakoś spychać czy zajeżdżać jej drogi - relacjonował w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą Daniel Paniszczyszyn z lęborskiej policji.

Po zatrzymaniu okazało się, że pięciolatek ma złamany obojczyk. Trafił do szpitala.

16-latek początkowo się ukrywał. Policjanci zatrzymali go dopiero po kilkunastu godzinach.

(edbie)