Do krakowskiego sądu wpłynął wniosek o ułaskawienie Jana S., znanego chirurga skazanego na karę więzienia za branie łapówek - dowiedział się reporter RMF FM Paweł Pawłowski. Lekarz, który na początku października usłyszał wyrok 2 lat i 8 miesięcy bezwzględnego więzienia, wciąż pozostaje na wolności i nie trafi za kratki przynajmniej do końca kwietnia.

Jan S. pozostaje na wolności, bowiem - jak dowiedział się nasz dziennikarz - sąd zgodził się na odroczenie kary i nakazał powołanie zespołu biegłych lekarzy, którzy mają ocenić, czy stan zdrowia chirurga pozwala na odbycie przez niego kary. Według informacji Pawła Pawłowskiego, mają to być medycy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.

Na wydanie opinii biegli będą mieli czas do 30 kwietnia. Dopiero po tym terminie zbierze się sąd, który zapozna się z ich ustaleniami i wyda decyzję.

Z kolei wniosek o ułaskawienie - który, według informacji RMF FM, złożył ktoś z rodziny Jana S. - sąd rozpatrzy w piątek 10 lutego. Jeśli opinia sądu będzie pozytywna, akta sprawy trafią do Prokuratora Generalnego, który wniosek przekaże prezydentowi.

Pierwszy lekarz skazany za branie łapówek na bezwzględne więzienie

Jan S. został skazany za branie łapówek od rodziców dzieci, które operował. W pierwszej instancji usłyszał wyrok 4 lat więzienia, sąd drugiej instancji skazał go na 2 lata i 8 miesięcy. Sąd odwoławczy uznał, że poprzednia kara była niewspółmiernie surowa, ale także, że nie można jej obniżyć jeszcze bardziej ze względu na społeczną szkodliwość czynu. Chirurg domagał się łapówek m.in. od ludzi niezamożnych, którzy nierzadko musieli brać pożyczki, by zebrać ustaloną wcześniej kwotę - to właśnie było głównym argumentem przeciwko obniżeniu kary.

Wyrok, który usłyszał Jan S., jest precedensowy - to bowiem pierwszy lekarz skazany za branie łapówek na karę bezwzględnego więzienia.

Jan S., były zastępca ordynatora oddziału chirurgii plastycznej szpitala w Krakowie-Prokocimiu, miał w ciągu 11 lat 27 razy przyjąć pieniądze od rodziców dzieci przebywających w szpitalu. Prokuratura twierdziła, że chodziło o kwotę 15 tysięcy złotych - lekarz miał brać łapówki w wysokości od 100 złotych do 3 tysięcy.

Sam skazany twierdził, że w swojej kilkudziesięcioletniej karierze nie słyszał żadnych skarg dotyczących swojej pracy i że nie uzależniał jej od korzyści majątkowych. Przyznał, że dostawał od rodziców dzieci upominki - ale traktował je jako dowody wdzięczności za wykonane zabiegi.


(e)