Krakowska prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o trzymiesięczny areszt dla mężczyzny, który wjechał samochodem na dziedziniec Wawelu i groził turystom. 48-latek nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grożą mu 3 lata więzienia.

Wniosek o areszt wynika z obawy, że mężczyzna może mataczyć i ponownie popełnić przestępstwo - poinformowała rzeczniczka krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska. Policja, która prowadzi dochodzenie w sprawie zdarzenia na Wzgórzu Wawelskim, postawiła Grzegorzowi Ś. zarzuty stosowania przemocy i gróźb wobec funkcjonariuszy publicznych, jakimi są pracownicy Straży Zamkowej. Mężczyzna odpowie także za groźby karalne oraz narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia osób przebywających na Wawelu. Grozi mu do trzech lat więzienia.

Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień - powiedziała Marcinkowska. Dodała, że postępowanie w tej sprawie będzie kontynuowane, bo nie wszyscy świadkowie zostali przesłuchani.

W środę rano 48-latek kierujący seatem ibizą próbował wjechać na Wzgórze Wawelskie od strony Bramy Herbowej. Widząc idących alejką ludzi, wysiadł z samochodu i zaczął im wygrażać siekierą. Kiedy ksiądz prowadzący grupę zareagował, mężczyzna wrócił do samochodu i gwałtownie ruszył w kierunku ludzi. Strażnicy ze straży zamkowej reagując na sytuację, oddali strzał ostrzegawczy, a potem kolejny w oponę samochodu. Mężczyzna mimo to przedostał się na dziedziniec zamku, po którym krążył samochodem.

Grzegorza Ś. zatrzymali i obezwładnili policjanci. Był trzeźwy. Pytany przez policjantów w radiowozie, dlaczego tak się zachował odpowiedział, że Wawel jest jego domem i nie lubi obcych - mówił rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak.

(bs)