Dziewięć osób oskarżonych w sprawie katastrofy w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej gotowych jest poddać się karze. Tę zapowiedź dostała prokuratura, która w południu wysłała do sądu aktu oskarżenia dotyczący wybuchu metanu i pyłu węglowego półtora roku temu. 27 osobom gliwicka prokuratura zarzuca zaniedbania, które doprowadziły do śmierci dwudziestu trzech górników.

21 listopada 2006 roku w katastrofie w kopalni „Halemba” w Rudzie Śląskiej zginęło 23 górników. Ponad 1000 metrów pod ziemią demontowali stary sprzęt, gdy nagle wybuchł metan i pył węglowy. Akcja ratunkowa trwała 38 godzin.

Na ławie oskarżonych zasiądą między innymi ludzie ze ścisłego kierownictwa kopalni, w tym naczelny dyrektor oraz szef firmy, która wykonywała tam podziemne prace. Zarzuty dotyczą m.in. narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa i fałszowania dokumentów.

Najpoważniejsze przestępstwa ciążą na głównym inżynierze wentylacji i kierowniku działu wentylacji w "Halembie" Marku Z. Według prokuratury to pracownicy ds. wentylacji odpowiadają za to, że pył węglowy w kopalni nie był właściwie neutralizowany pyłem kamiennym, a w sytuacjach przekroczeń dopuszczalnych stężeń metanu nie wycofywano załogi.

W pobocznych wątkach postępowania zapadły już dwa wyroki. Pod koniec marca na dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywnę sąd w Rudzie Śląskiej skazał Ewę K. z firmy Góreks, oskarżoną o poświadczenie nieprawdy w dokumentach przy przetargu na prace likwidacyjne 1030 metrów pod ziemią. Kobieta przyznała się do winy i poprosiła o wymierzenie kary bez procesu.

12 marca katowicki sąd skazał na rok więzienia w zawieszeniu byłego nadsztygara z "Halemby" Franciszka S. za składanie fałszywych zeznań w śledztwie. Także on wniósł o wymierzenie mu kary bez procesu. Franciszek S. usłyszał też zarzuty w głównym wątku śledztwa.