W Japonii powoli dobiega końca głosowanie w wyborach parlamentarnych. Większość obywateli zignorowała głosowanie.

Lokale wyborcze otwarto o siódmej rano. Do drugiej po południu przy urnach stawił się zaledwie co trzeci uprawniony do głosowania. Być może wpływ miała na to wyjątkowo zła pogoda panująca na wyspach. Zdaniem komentatorów, jest to jednak przede wszystkim przejaw politycznej apatii i stagnacji japońskiego społeczeństwa.

Przedterminowe wybory parlamentarne rozpisał nowy premier Japonii Yoshiro Mori, który stanął na czele rządu po śmierci Keizo Obuchiego. Wyborcy mają zdecydować o przedłużeniu rządów dominującej od 45 lat na japońskiej scenie politycznej Partii Liberalno-Demokratycznej, bądź przekazaniu władzy niedoświadczonej opozycji. Wielu Japończyków jest niezadowolonych z rządów liberałów i choć nie wierzą w zwycięstwo opozycji, chcą swymi głosami przynajmniej ją wzmocnić.

("Nie lubię liberałów i ich sojuszników. Moim zdaniem komuniści są jedynymi, którzy są w stanie się im przeciwstawić. Głosuję na komunistów, by stali się silniejszą opozycją")

Inni, mimo iż też nie mają zaufania do nowego premiera, głosują na Partię Liberalno-Demokratyczną

("Jeśli w rządzie, czy w partii jest taki nieudacznik jak premier Yoshiro Mori, to inni ministrowie muszą pracować w dwójnasób, by zrekompensować wszelkie niedociągnięcia. Taka sytuacja wbrew pozorom może więc być prawdziwym błogosławieństwem")

Japonia - druga po Stanach Zjednoczonych gospodarcza potęga świata - przeżywa największy od czterdziestu lat okres zastoju. Mimo to, wszystko wskazuje na to, że zdyscyplionowany elektorat pozwoli japońskim liberałom zachować władzę.

Wiadomości RMF FM 6:45

Ostatnie zmiany 10:45