"Lech Wałęsa to bohater ze słabościami" - tak o treści dokumentów znalezionych w domu generała Czesława Kiszczaka mówi Jan Rulewski, były opozycjonista, obecnie senator Platformy Obywatelskiej. "To były próby poszukiwania drogi dla spełnienia postulatów pracowniczych w warunkach socjalizmu" - wyjaśnia Rulewski. "Oczywiście, że chodził do komendy. Oczywiście, że sam się przyznawał, że coś tam podpisywał. Jednak dojrzewał i w 76 roku, moim zdaniem, demonstracyjnie zerwał. To też był akt odwagi" - podkreśla Rulewski.

"Lech Wałęsa to bohater ze słabościami" - tak o treści dokumentów znalezionych w domu generała Czesława Kiszczaka mówi Jan Rulewski, były opozycjonista, obecnie senator Platformy Obywatelskiej. "To były próby poszukiwania drogi dla spełnienia postulatów pracowniczych w warunkach socjalizmu" - wyjaśnia Rulewski. "Oczywiście, że chodził do komendy. Oczywiście, że sam się przyznawał, że coś tam podpisywał. Jednak dojrzewał i w 76 roku, moim zdaniem, demonstracyjnie zerwał. To też był akt odwagi" - podkreśla Rulewski.
Rulewski: "Lech Wałęsa to bohater ze słabościami" (zdjęcie ilustracyjne) /Tytus Żmijewski /PAP

Romuald Kłosowski: Jak pan myśli, co to było? Te zastrzeżenia wobec Lecha Wałęsy dotyczą przecież lat 70.?

Jan Rulewski: Tylko lat 70. Niewątpliwie to były próby poszukiwania drogi dla spełnienia postulatów pracowniczych, w warunkach socjalizmu. Powiem szczerze, że lata 70. to była taka formalna akceptacja socjalizmu. Nie uczuciowa, nie poglądowa. Była to akceptacja socjalizmu... jedynie oczekiwania socjalizmu z ludzką twarzą. I w to się wpisywała m.in. opozycja, chcąc popychać od tyłu, od rufy ten socjalizm. Chciała dokonywać takich małych zmian, a w szczególności robotnicy stoczni, gdzie te warunki były najgorsze dla pracowników. I Lech Wałęsa, w ramach tej filozofii, występował. I w ramach uprawnień związkowych, bo związki zawodowe istniały, sam do nich należałem... Później jednak dojrzewał. I w 1976 roku, moim zdaniem, demonstracyjnie zerwał. To też był akt odwagi.

Ale wcześniej miał coś wspólnego....?

Oczywiście, że chodził do komendy. Oczywiście, że sam się przyznawał, że coś tam podpisywał... Niewyjaśniona jest sprawa wynagrodzeń. Nie chcę w to wnikać... Jest to, rzeczywiście, gdzieś ta granica godności. Bo przecież wielu ludzi wówczas nie tyle donosiło, tylko umacniało socjalizm. Znam wiele przypadków. Mnie też kaperowano pod pozorem ochrony państwa, ochrony własności, walki z nadużyciami i korupcją. I ludzie w dobrej woli, uważając to państwo za swoje, bo już tak uważano po 56 roku, pisali, mówili, że spełniają moralną powinność wobec państwa. Oczywiście nie wiedzieli, co na końcu tej drogi jest... I dlatego Lech Wałęsa, gdy zerwał z nimi, jak gdyby przejrzał ich grę i poszedł do KOR-u, to urządził demonstrację... Poszedł do WZZ, przepraszam, do Andrzeja Gwiazdy. I urządził demonstrację.

(rs)