Tomasz Skory: Poseł Rokita oraz inni autorzy rewelacji o zagrożeniach dla demokracji służby cywilnej mają problem ze znalezieniem możliwości publicznego zaistnienia – tak zdemaskował pana dzisiaj premier Leszek Miller. Co pan na to?

Jan Maria Rokita: Leszek Miller lubi się zajmować moją skromną osobą bardzo, co w przypadku premiera nie jest szczególnie wskazane. Ja już słyszałem od pana premiera, że majaczę, że bredzę. Wczoraj słyszałem jako polemikę stwierdzenie pana premiera, że jak mały Jaś coś mówi, to nie należy do tego przywiązywać większej wagi. No wiec mogę powiedzieć tak, że jak duży Lesio takie rzeczy opowiada, to niech nasi słuchacze też się tym za bardzo nie przejmują.

Tomasz Skory: Mówi pan o puczu w państwie, hańbie, likwidowaniu służby cywilnej – czy to nie jest czasem aby przesada?

Jan Maria Rokita: Nie, mówię o bardzo poważnym zamachu na profesjonalizm administracji publicznej. Nie jest to moje odosobnione zdanie, bardzo podobną opinię wyraził dziś w Sejmie pan Andrzej Olechowski. Jeżeli po 5 latach tworzenia służby cywilnej obóz rządzący wprowadza poprawkę, w myśl której procedury w tej służbie cywilnej mają być zlikwidowane, a więc ma nie być ani konkursów, ani egzaminów…

Tomasz Skory: Ależ one mają być panie pośle.

Jan Maria Rokita: … ani procedur doboru, ani procedur kwalifikacyjnych – to to jest zamach na normalne funkcjonowanie administracji.

Tomasz Skory: Ależ według Leszka Millera te konkursy mają być i to mają się zakończyć w ciągu roku.

Jan Maria Rokita: Otóż panie redaktorze, mam tę właściwość co miliony dzieci polskich – w wieku lat siedmiu nauczyłem się czytać, a nawet wcześniej – i wiem co dzisiaj uchwalane było w Sejmie i przeciwko czemu głosowałem. Więc większą wagę przywiązuję do tego co czytam w tekstach, nad którymi głosuję, niż to co słyszę, z reguły w bałamutnych oświadczeniach Leszka Millera. A to, co głosowane było dzisiaj to tak, że owszem konkursy mogą się gdzieś obyć, postępowanie kwalifikacyjne może się gdzieś odbyć, pod jednym warunkiem, że będzie tego chciał Leszek Miller. Wtedy kiedy nie będzie tego chciał, to tego nie będzie - otóż na tym polega ta zasada.

Tomasz Skory: Ale według słów premiera, w ciągu ostatnich trzech lat służba cywilna funkcjonuje wyłącznie teoretycznie – na 1700 etatów w zgodzie z zasadami obsadzonych jest zaledwie ponad 100. Czyja to wina? – Pyta Leszek Miller i pokazuje palcem na pana – na wsparcie poprzedniej ekipy rządzącej.

Jan Maria Rokita: Służba cywilna zaczęła się bardzo niefortunnie w Polsce, otóż zaczęła się niestety, mało kto już o tym pamięta, kryminalnymi aferami w wykonaniu grupy ekspertów powołanych do tworzenia służby cywilnej przez rząd Cimoszewicza w 1997 roku. To, że kilku ludzi, dopuszczających się wtedy oszustw przy tworzeniu służby cywilnej, nie siedzi teraz w więzieniu, jest wyłącznie wynikiem słabości państwa. Potem w końcu wprowadzono ustawę o służbie cywilnej, normalną, i zaczęto stosować w miarę przyzwoite kategorie doboru. Zresztą za służbę cywilną Polska była chwalona przez Komisję Europejską. I posłowie opozycyjni, na przykład poseł Gintowt-Dziewałtowski, zasiadający w radzie w radzie służby cywilnej, obserwowali postępowania kwalifikacyjne i zawsze potwierdzali, że one były prowadzone bardzo porządnie, bardzo merytorycznie i bardzo poprawnie przez poprzednie lata. Natomiast cały dobór do służby odbywa się od wielu lat zbyt powoli, między innymi dlatego, że ustawa przygotowana przez Radę Służby Cywilnej, która miała ten dobór przyspieszyć, procedury przyspieszyć została przy słabości poprzedniego rządu zablokowana głosami SLD w poprzednim Sejmie. Zamiast dzisiaj likwidować służbę cywilną Leszek Miller powinien wrócić do tej ustawy, którą jego posłowie zablokowały pod koniec poprzedniego Sejmu.

Tomasz Skory: Przyznaje pan, że zbyt powoli i być może trzeba zastosować rozwiązanie nieco prowizoryczne? Być może takie jakie proponuje rząd?

Jan Maria Rokita: Absolutnie nie. Nie można stosować rozwiązań prowizorycznych. Tego rodzaju rozwiązanie prowizoryczne pokazuje, że nie ma służby cywilnej, że zamiast, jak powiada ustawa, etycznych, profesjonalnych i zawodowych, mamy ludzi z czysto partyjnego rozdania. To jest rzecz oczywista zupełnie, że jeżeli się ten wąski korytarz, który miał być polem wolności polityków, przy obsadzie stanowisk, jaki daje służba cywilna rozwala, to politycy zaczynają mianować swoich kolegów. Tak nie jest tylko w Polsce – tak jest na całym świecie. Dlatego tych korytarzy nie można rozwalać w normalnym państwie.

Tomasz Skory: I tu pasuje jak ulał zdanie wygłoszone dzisiaj przez szefa MSWiA Krzysztofa Janika – „Rada Ministrów kieruje krajem i podejmuje decyzje w interesie elektoratu koalicji”. Tak się dzisiaj panu ministrowi wyrwało. Czy pan myśli, że mu się wyrwało?

Jan Maria Rokita: Z pewnością to jest przejęzyczenie. Natomiast, powiedziałbym, jak to się czasem mówi kolokwialnie, Freudowskie przejęzyczenie. To znaczy, na pewno Janik nie chciał powiedzieć tego, że rząd nie działa w interesie kraju, a jedynie w imieniu SLD i jego zwolenników, ale coś takiego im się musi po głowach kołatać skoro przez przejęzyczenia takie myśli wypowiadają. Pewnie innym by nie przyszło nawet do głowy, żeby taką myśl wypowiadać. Ale pytanie, po takich deklaracjach, nawet jeśli one przez przejęzyczenie zostały sformułowane, pytanie zadane bodaj przez posła Kaczyńskiego dzisiaj w Sejmie – Co oni chcą ukryć na tych posiedzeniach Rady Ministrów? Jest pytaniem, jakie każdy obywatel powinien sobie postawić. Ja też sobie stawiam. Jeśli chcą za wszelką cenę, wszystkich przepędzić z Rady Ministrów, to pytanie, co oni tam robią, co oni tam chcą ukryć.